Moja mała S.

Co to był za rok… Mam nadzieję, że nigdy więcej za Twojego życia nie będzie już kolejnej pandemii…

Posłuchaj jak nam minął i jakie mamy plany na 2021.

Mama.

[Czas słuchania: 38 min]


Kliknij, aby przeczytać transkrypcję.

Zostaw komentarz

Zasubskrybuj zalataną, aby nie przeleciał Ci żaden odcinek na:

🎧 Spotify: https://spoti.fi/2mZ1z6A
🎧 Google Podcasts:
🎧 Apple Podcasts: https://apple.co/2lv0gfh
🎧 TuneIn:
🎧 YouTube:

Transkrypcja odcinka:

Cześć. Tu Zalatana. W moim podcaście opowiem Ci o tym, co mi się przytrafiło; co mnie zirytowało albo zachwyciło; o życiu na emigracji, o rodzicielstwie, o naszych podróżach i o próbach bycia eko. Zapraszam!

– Soraiya, czy Ty wiesz, że kończy się rok i wtedy zaczyna się Nowy Rok. Jaki był ten Twój Rok teraz? Fajny był?
– Nie wiem.
Czy dużo podróżowaliśmy w tym roku?
– Nie, kaczko.
A dlaczego?
– Dlatego, że jest koronawirus.
O nie!
– I w Istambule też się przedostała.
Coś Ty, i już nie możemy nawet do Istambułu lecieć?
– Tak. I do India nie. Musimy zostać w domu.
O nie…!

Rok 2020. Rok wyjątkowy. Pierwszy taki. Ten odcinek miał się ukazać w dniu Twoich urodzin w Sylwestra 2020 roku, ale co tam! Ten rok już nas nauczył, że planować to my sobie możemy. Kochana Córeczko, mam nadzieję, że gdy tego słuchasz, kiwasz głową z niedowierzaniem, bo świat wrócił już na dawne tory i po drodze nie było już podobnych, nazwijmy je, incydentów paraliżujących świat. Oto moje podsumowanie roku 2020.

Styczeń. Pożary szaleją w Australii. Rozpoczęło się to już w grudniu poprzedzającego roku. Płonie wszystko jak nigdy dotąd. Spłonęło 19 milionów hektarów w ogóle lasów i nie tylko. Spłonęło milion zwierząt różnych. Dramat! Aż szok, że zginęło tylko 34 osoby w tym wszystkim. Fantastyczny w ogóle początek roku. Ty i ja jesteśmy w Polsce, tak jak w każdy styczeń od jakiegoś czasu odwiedzamy Polskę, odwiedzamy naszych najbliższych, rodzinę i przyjaciół. Jest spoko. Wszystko według planu. Gdy nagle światowa Organizacja Zdrowia – WHO, informuje o tym, że z miasta Wuhan w Chinach wydostał się jakiś śmiertelnie groźny wirus i opanowywuje dalsze części Chin. Nic więcej specjalnie o tym wirusie nie wiedziano. Nie wiedzieliśmy my też. Specjalnie pamiętam, że się tym nie przyjmowałam za bardzo. Straszne rzeczy, ale Wuhan jakiś, gdzieś strasznie daleko. A tu popatrz, kurczę! Ktoś tam zjadł jakiegoś nietoperza, a później my przez cały rok zamknięci. Musieliśmy naciskać w publicznych miejscach różne rzeczy przez gumową rękawiczkę. Taki efekt motyla. Do dzisiaj 20 milionów osób zostało zarażonych tym wirusem, a ponad 750 tysięcy zmarło z jego powodu. To dane na koniec roku. Oczywiście, że cały rok 2020 był pod znakiem Covida-19. Ale kto by się tam przyjmował. Wuhan był daleko i jeszcze wcale niewiele o nim wiedziano, więc nie wiadomo było za bardzo czy się nim przyjmować, czy nie, czy dotrze gdzieś, czy nie dotrze.

W lutym byliśmy już z powrotem w Rumunii, Bukareszcie. Wróciłyśmy do Bukaresztu i Oscary zdobył „Parasite”. Jeszcze wyobraź sobie wtedy, Oscary się odbyły normalnie. Nikt właśnie w żadnych maseczkach nie był. To chyba była ostatnia tego typu wielka impreza z mnóstwem gości, mnóstwem publiczności. Masowa po prostu, gdzie jeden siedział obok drugiego, ramię w drugie, aż niewiarygodne i nikt nie nosił maseczki. Swoją drogą wielkim zwycięzcą tego rozdania Oscarów okazał się film koreański – „Parasite”, którego chcieliśmy obejrzeć od roku i nadal go nie obejrzeliśmy. Jest na liście do obejrzenia, bo bardzo byśmy chcieli. Jakoś nie było kiedy. Pod koniec lutego polecieliśmy też do Indii, jak co roku. Spędziliśmy troszkę czasu z rodziną. Później spędziliśmy też czas troszkę na relaksie. Tatuś pracował, a my dwie moczyłyśmy się w basenie. Było cudownie, ale te wieści o szalejącym wirusie niestety nie odpuszczały, wręcz przeciwnie. Zamykały się kolejne państwa: Włochy, Hiszpania. Tam szalał wirus. W Polsce również nie wyglądało to najciekawiej i sytuacja była bardzo dynamiczna. Zmieniało się wszystko z dnia na dzień, a nadal było bardzo mało danych, żeby podejmować jakiekolwiek w zasadzie ważne decyzje, a my byliśmy w Indiach. Historia jest taka, że postanowiliśmy zmienić nasz lot. Postanowiliśmy lecieć wcześniej. Ułatwił nam tę decyzję fakt, że nasz lot został odwołany, dlatego że mieliśmy lecieć przez Szwajcarię z tego co pamiętam i lot ze Szwajcarii do Indii został odwołany. W związku z tym ten powrotny do Szwajcarii również. To nam pomogło, bo mieliśmy już plan taki wcześniej obmyślony, że będziemy starać się dostać do Turcji, ponieważ wtedy można było bez problemu do Turcji przelecieć z Indii i nie było żadnych problemów. Tak też zrobiliśmy. Zabukowaliśmy nowy lot na chyba dwa dni wcześniej. Musieliśmy zrezygnować ze wspólnej, pożegnalnej i tradycyjnej dla nas zawsze, przy naszych odwiedzinach w Indiach, kolacji z całą rodziną. Po prostu jak najszybciej wróciliśmy do Europy. Byliśmy w Turcji. Mieliśmy świetny plan, że pójdziemy sobie na miasto na cały dzień, bo mieliśmy spędzić 24 godziny w Istambule. Takie były loty wtedy akurat dostępne, więc taki zabukowaliśmy, ale ponieważ Stambuł – wiesz to na pewno, my kochamy, to stwierdzimy – czemu nie. Nasze bagaże miały lecieć bezpośrednio dalej. My w podróżnym mieliśmy coś tam małego spakowane i mieliśmy spędzić cały dzień w Istambule. I spędziliśmy go w Istambule, ale na lotnisku, bo się okazało, że nas w ogóle nie wpuszczono do kraju. Okazało się, że w trakcie gdy lecieliśmy tak szybko, tak dynamiczna była sytuacja. W trakcie gdy lecieliśmy, zmieniło się prawo i Turcja zakazała nam wejście również nam przylatujących z Indii. Ale nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wyspaliśmy się, spędziliśmy cały dzień w bardzo komfortowych warunkach, bo mamy dostęp do loży. Chociaż był duży zawód, Twój również i ja tego nie przewidziałam, bo było pozamykane mnóstwo rzeczy. Nawet w tej loży tam była taka zjeżdżalnia dla dzieci i taki mini plac zabaw, ale niestety wszystko było pozamykane. Najciekawsze w tym wszystkim jeszcze było to, że wracając z Indii, stwierdziliśmy, że zrobimy interes życia i kupiliśmy całą masę maseczek. Jeszcze w Indiach poprosiliśmy kogoś z rodziny, żeby nam kupił, bo tam są tanie. Już słyszeliśmy, dochodziły do nas informacje o brakach w Polsce i pewnie, że w Rumunii też, że tych maseczek nie będzie, więc słuchaj – dostaliśmy chyba 5 worków po 100 pakowane maseczek jednorazowych, które ochoczo spakowaliśmy w środku nocy w Bombaju do toreb. Myśląc, że będziemy po pierwsze mieli dla siebie, po drugie będziemy mieli dla potrzebujących przyjaciół i znajomych, a po trzecie – będziemy je sprzedawać oczywiście. Faktycznie tak było na początku, że przez te pierwsze dni jacyś tacy cwaniacy jak my próbowali zarobić na jakichś tam maseczkach, które skądś mieli. Ceny szybowały bardzo w górę, ale to było przez bardzo krótko. Mało tego, okazało się, że te nasze maseczki są naprawdę beznadziejne. Były tak beznadziejne. Te gumki na uszy miały różne długości, był tak strasznie niewygodne. Strasznej jakości. Mało tego, okazało się, że my mieliśmy w tym bagażu właśnie te 500, więcej ich było, tych maseczek tak poupychanych byle jak w tych workach. Normalnie maseczki to się ma w kartoniku, ładnie ułożone, jedna na drugiej, a tam co ty, gdzie tam – poupychane, to wszystko wpakowane w nasz bagaż, więc mieliśmy full tych maseczek, ale oczywiście żadne z nas nie wpadło na to, ani tata, ani ja, żebyśmy na przykład wzięli sobie po kilka maseczek do samolotu. Coś ty, nikt wtedy jeszcze w tych kategoriach chyba nie myślał. Lecieliśmy sobie, proszę bardzo, bez żadnych maseczek tak jak cały samolot zresztą z Indii do Turcji w czasie pandemii. Tak, także nie mieliśmy w ogóle.

Później w Rumunii w Bukareszcie spędziliśmy całą wiosnę, marzec, kwiecień aż do maja. Nawet chyba dłużej. Spędziliśmy całą wiosnę w ogrodzie. Był lockdown zarządzony. Nie wolno było nigdzie wychodzić. Najbardziej chyba dotknęło nas to, że nie można było wychodzić do parku. Parki były zamknięte, a nawet jeśli parki później były otwarte, to można było wreszcie wychodzić na spacer, to zamknięte nadal były place zabaw. Długo nie trzeba było czekać i te place zabaw ktoś zaczął otwierać, to znaczy zrywać taśmę i na nielegalu, że tak powiem, korzystać z nich, ale to było naprawdę strasznie ciężkie. My mieliśmy o tyle fajną, komfortową sytuację, że właśnie mamy ogród, w którym masz piaskownicę, w którym jest trampolina, gdzie możemy po prostu codziennie wychodzić i bez problemu. Wyobrażałam sobie nie raz, jak kto by było, gdybyśmy byli zamknięci w małym mieszkaniu bez nawet balkonu. Dramat! Oczywiście nie mogliśmy się spotykać z nikim. Nie było to proste. Pamiętam, że przez jakiś czas wojsko czy policja jeździło po ulicach i punktualnie o 17-stej puszczali hymn narodowy Rumunii. Gdzieś to mam nagrane.

Bardzo budujące, musisz przyznać. Dźwięki się rozlegały po wszystkich domach i ulicach. Ciekawe przeżycie, a w międzyczasie jeszcze wprowadzono godzinę policyjną na jakiś czas i chyba od 10 wieczorem nie może było nigdzie wychodzić z domu, chyba że do apteki czy w jakichś innych bardzo ważnych sprawach. Trzeba było mieć to udokumentowane. W ogóle musieliśmy na początku nosić ze sobą papier, dokąd wychodzimy, gdzie mieszkamy i w ogóle. Pamiętam, ta godzina policyjna gdy została wprowadzona, my zawsze śpimy przy otwartym oknie, wiosną to już tym bardziej, ale zawsze było słychać jakieś odgłosy. Chociaż mieszkamy w takiej dosyć spokojnej dzielnicy, to słychać wyścigi samochodowe nielegalne i różne inne dziwne odgłosy dochodzące z ulicy. Słychać też czasami niestety muzykę z klubów, które są przy jeziorze. Natomiast wtedy pamiętam, że gdy otworzyłam okno, to była absolutna cisza. Taka cisza, jakiej nie znałam. Wreszcie było słychać tylko naszą sowę gdzieś w oddali. Naprawdę to było absolutnie niesamowite. Wiosną też, chyba to było właśnie w marcu, wydarzyło się na świecie to, że pewien książę z pewną żoną swą postawili, że nie chcą już być w rodzinie królewskiej. Książę Harry i jego żona Megan opuścili pałac i zamieszkali w Wielkiej Brytanii i zamieszkali w ogóle po drugiej stronie oceanu. Niesamowita sprawa. Przez chwilę tym żyły wszystkie media, bo o czym by tu innym pisać. W maju miały się odbyć wybory w Polsce. Wybory prezydenckie, ale się nie odbyły ze względu na różne czynniki. Ostatecznie oficjalna wersja jest taka, że nie odbyły się ze względu na pandemię. Chyba trochę jest w tym prawdy, aczkolwiek kombinowało, ile można było pod górę, żeby się odbyły. Łącznie z tym, że chciano wprowadzić niezbyt szczelne wówczas i niezbyt dające sprawiedliwy wynik według wielu osób, wybory korespondencyjne. Wydano na to 70 milionów złotych i od tej pory krążą memy o tym, jak to pan Sasin – minister, wydał 70 milionów baniek na wybory, które się nie odbyły. Nie odbył się też w maju nasz urlop, który był zaplanowany. Mieliśmy bilety do Szardży kupione na chyba tydzień. No cóż, zostały nam tylko bilety. W ogóle jeśli chodzi o podróżowanie, w tym roku wyobraź sobie Lufthansa, która miała 350 tysięcy lotów dziennie, zeszła do 3 tysięcy. Samoloty po prostu stały nieużywane. Co jeszcze mogę Ci przytoczyć? W niektórych z kolei lotach, w niektórych liniach lotniczych takich jak Qatar, AirAsia czy Philippine Airlines załogę wyposażono w kostiumy Hazmat. Te takie od stóp do głów. Trochę straszne. Pociągi w Indiach stanęły. Od marca do czerwca nie jeździły pociągi w Indiach przez koronawirusa. Pociągi w Indiach to jest najważniejszy środek transportu. Można spokojnie uznać, że wszędzie można dojechać w Indiach pociągiem. To jest jedna z największych sieci na świecie, zaraz po Rosji czy po Chinach. Przewozi 13,5 tysiąca ludzi dziennie. To jest po prostu głowa mała. Półtora miliona pracowników ma przedsiębiorstwo rządowe i te wszystkie pociągi stanęły. Po raz pierwszy chyba od tych 175 lat, od kiedy kolej w Indiach istnieje. Taka to jest skala tego, co się wydarzyło na wiosnę 2020 roku.

W ogóle po powrocie z Indii tata oczywiście wrócił do pracy, ale już nie tak jak zwykle, bo nie wiem, czy wiesz moja droga Córko, bo nie wiem, jak to będzie za to naście lat, czy ludzie nadal będą pracować w biurowcach. Ci, którzy pracują w biurach, czy nadal będą wychodzić do pracy, bo wyobraź sobie, że tak nie było zawsze, że tata pracował w domu. Być może się to przyjmie, ja już nie wiem. Normalnie ludzie wychodzili do biur, gdzie siadali przy swoim biurku, przy swoim komputerze i robili swoją pracę, plotkując przy okazji, spotykając się fizycznie w przeznaczonych do tego pokojach, spotkań. Nagle się okazało, że możliwa jest praca z domu. Pewnie nie dla każdego równie wygodna. Tata twierdzi, że pracuje mu się dobrze i pracuje mu się wydajniej. Fajnie jest mieć go w domu. W ogóle zainstalował sobie biuro w gościnnym pokoju. Skoro i tak nikt do nas nie przylatywał. Nawet ciocia Monia zabukowała bilet i niestety jej odwołano. W każdym razie tata sobie zrobił z tamtego pokoju biuro i ciekawa sprawa – postanowił z początkiem pandemii i z początkiem pracy w domu, że zapuszcza brodę. Mało tego, na początku ogolił sobie głowę, bo stwierdził, że to jest taki właśnie czas, jedyny taki, kiedy może po prostu zobaczyć, jak wygląda bez włosów lub z dużą brodą, bo kiedy indziej jak gdy siedzi w domu. Myślał sobie, że będzie ją zapuszczał przez 2, 3 miesiące. Niedawno firma, w której pracuje, powiedziała, że póki co wszyscy na całym świecie pracownicy będą pracować z domu do lipca 2021 roku. Także półtora roku tatuś będzie zapuszczał brodę z tego co wiadomo na razie. Później było nic, wielkie nic. Siedzieliśmy sobie w domu. Ty miałaś iść w ogóle do przedszkola od kwietnia. Nic z tego oczywiście nie wyszło. Przedszkola były pozamykane. Do przedszkola poszłaś dopiero we wrześniu, ale przedtem tata genialny pomysł i stwierdził, że skoro nie możemy nigdzie latać, skoro te kierunki, które dla nas zwykle były atrakcyjne są pozamykane, albo po prostu niebezpieczne, nawet jeśli są otwarte, a on może pracować z domu, to postanowił, że wylecimy na miesiąc cały do Turcji do naszego Stambułu ukochanego i on będzie pracował stamtąd, a my będziemy zwiedzać nasz kochany Stambuł. To jest jedna z niewielu takich sytuacji, które nam się przytrafiają i trzeba z nich wyskrobać to, co pozytywne, w związku z tym jest to jedyna okazja, żeby poznać to miasto bliżej i stwierdziliśmy, że jest to świetny pomysł i że będziemy w związku z tym mieszkać sobie po tydzień w różnych miejscach tego Istambułu. To było naprawdę wspaniałe. Teraz rok się skończył. Wiemy, że już nigdzie więcej nie wyjechaliśmy, że wcale się nie uspokoiło. Mało tego, że po lecie przyszła druga fala, gdzie owszem z jednej strony wydaje się, że wiemy więcej o tym wirusie, a z drugiej strony restrykcje jakoś bardziej nas wszystkich chyba dopadły. W każdym razie to był naprawdę wspaniały czas, który się pewnie już nie powtórzy i bardzo się cieszę, że nam się udało wyjechać.

W międzyczasie w sierpniu jeszcze na świecie miała miejsce w Bejrucie eksplozja. Eksplozja olbrzymia, która miała siłę jedną dwudziestą tego, co bomba atomowa w Hiroszimie. Aż nie do uwierzenia jest to, że zginęło tylko 190 osób. Tam się ponakładało na to kilka szczęśliwych takich przyczyn, mianowicie to, że eksplozja była w porcie niezamieszkanym. To, że była o odpowiedniej porze dnia, gdzie ludzie akurat byli poza tym miejscem i tak dalej. Natomiast dlaczego o tym mówię? Dlatego, że było to wyjątkowe z tego względu, że ma to też wpływ na nas, ponieważ właścicielka naszego mieszkania, które wynajmujemy tutaj w Bukareszcie, mieszka w Libanie właśnie i wyprowadziła się tam. Natomiast ten wybuch, ta eksplozja, niezamierzona jak mówią, bo tam wybuchła kupa jakiegoś strasznego środka, który był magazynowany w tamtym porcie po konfiskacie z jakiegoś tam statku chyba Rosyjskiego. Nieważne. W każdym razie ta eksplozja spowodowała, że oni ostatecznie podjęli decyzję wraz z rodziną, że wracają do Rumunii. Wracają do Bukaresztu. Co prawda mają dorosłe dzieci, więc jeszcze nie wiadomo czy będą chcieli nasze mieszkanie przejąć z powrotem, czy będą mieszkać gdzieś indziej. W każdym razie wracają i mamy już plan B w razie czego, gdyby potrzebowali mieszkania z powrotem.

We wrześniu poszłaś do przedszkola. To przedszkole, chociaż bardzo dobrze się w nim adaptujesz, chociaż z drugiej strony ciężko Ci przychodzi również fakt, że nie umiesz się tam komunikować. Jesteś rozgadaną osobą, a tam w języku niemieckim dużo rozumiesz już, to wiemy na pewno, natomiast nie specjalnie chcesz jeszcze rozmawiać. Wiem, że to przyjdzie i że wszystko będzie okej, natomiast nie spodziewałam się tego, jaki wpływ to przedszkole będzie miało na mnie. Z jednej strony bardzo się cieszyłam właśnie z tego przedszkola, a z drugiej strony, z zupełnie innej strony przyszły problemy. Mianowicie ta niestabilność, która się pojawiła wraz z Covid-em i tym, jak przedszkola były zarządzane. Najpierw chodziłaś na rano, wszystko było okej, przedszkola były pootwierane. Później nagle przyszedł mail z dnia na dzień, że któryś z rodziców dziecka z Twojej grupy ma potwierdzonego wirusa, w związku z tym przedszkole zamknięto na kolejne 3 dni. Dopiero jak się okazało, że to dziecko nie ma wirusa, to otwarto je z powrotem. Później w całym mieście czy państwie znowu zarządzono zamykanie przedszkoli, więc znowu z dnia na dzień nie mogłaś chodzić do przedszkola. Później gdy otworzyli, znaleźli sposób, że to nie będzie nazwane przedszkole, tylko mogą organizować jakieś zajęcia dodatkowe. Te zajęcia dodatkowe były na popołudnie. Generalnie trudno było cokolwiek planować. Nie wiedziałam nigdy, czy Ty w tym tygodniu pójdziesz do przedszkola, czy będziesz chodziła 5 dni w tygodniu, czy tylko 3. Czy na rano, czy na popołudnie. Okazało się, że naprawdę dla mnie było to trudne. Brak możliwości planowania bardzo mnie zabolał i okazało się, że nawet nie podejmuję się niektórych planów, projektów, które miałam w głowie i na papierze. Takich, które czekały właśnie na ten czas, kiedy będę sama, bo tata będzie pracował, a Ty będziesz w przedszkolu. Okazało się, że w ogóle nie chcę się za nie brać, bo nie wiem, czy będę w stanie je ukończyć. Nie był to łatwy czas, ale właśnie każdy z nas musiał nauczyć się jakoś żyć z tym brakiem planowania. Ja się przy okazji też dowiedziałam, jak bardzo nie łatwo mi przychodzi szybkie przeorganizowanie swoich planów, jak bardzo lubię stabilizację i plan, jakieś ramy. Nie zdawałam sobie z tego sprawy do tej pory.

W październiku znowu wyskoczyliśmy na tydzień do Istambulu. To też był świetny pomysł. To był ostatni nasz wyjazd gdziekolwiek. W październiku również bardzo ważna rzecz wydarzyła się w Polsce, a mianowicie 22 października Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, wyobraź sobie, który mówi, że usuwanie ciąży ze względu na możliwe do wystąpienia wady płodu jest nielegalne. Co oznaczało absolutnie, w zasadzie zakaz aborcji, dlatego że zdecydowana większość aborcji jakichkolwiek przeprowadzanych w Polsce legalnie, to były właśnie ze względu na wady płodu. To wywołało takie olbrzymi fale protestów. Kobiety się po prostu wkurzyły – to jest za małe słowo. Dopowiedz sobie kochanie resztę. Wkurzyły się bardzo, wyszły na ulicę w olbrzymich ilościach. 28 października odhaczono 410 protestów w całej Polsce, 430 tysięcy osób wyszło na ulice. Na tym się nie skończyło. Protesty trwały cały czas. Dołączali do nich rolnicy, górale, przedsiębiorcy, dlatego że te protesty z anty zakazów aborcyjnych skierowały się przeciwko rządowi jako takiemu. Po prostu to była kropla, która przelała czarę goryczy i nie wiem, co będzie dalej. Mam nadzieję, że nie może się to po prostu rozmyć. Ta energia, która została zebrana i ta złość. Ta energia może po prostu wystrzelić w kosmos. To musi być skierowane i musi odnieść sukces, skutek w postaci takiej, że w końcu ten rząd, który jest ultraprawicowy i prowadzi kraj w jakieś bardzo dziwne rejony ciemne, on w końcu ustąpi. Zaczną się jakieś rozłamy wewnątrzpartyjne pojawiać i przez te rozłamane mury zobaczymy po prostu promyczki nadziei i jakieś słońce. Tego sobie życzę bardzo i Tobie też. 8 gwiazdek – taki ruch jest teraz aktualny i to jest skrót od dwóch słów. Bynajmniej nie jest to skrót od słowa „Kochać PIS”, nawet jeśli piszesz „kochać” przez samo „H”. Nie. W każdym razie niesamowite też jest to, że właśnie te protesty w środku Europy, w takim kraju jak Polska w Unii Europejskiej, mają miejsce wtedy, gdy w ostatnich dniach grudnia Argentyna jako pierwszy duży kraj Ameryki Łacińskiej oficjalnie dopuścił legalną aborcję do 14 tygodnia ciąży. Także w dwie różne strony świat idzie, a Polska… W Polsce organizatorom strajków grozi nawet do 8 lat więzienia według wytycznych prokuratora krajowego. Policja staje naprzeciwko protestujących kobiet i zamiast je chronić, to psika gazem łzawiącym prosto w twarz, polityczkom, które pokazują legitymację. Naprawdę niefajne rzeczy.

W listopadzie Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem i klaun przestanie być prezydentem Stanów Zjednoczonych, co naprawdę odbija się wielką ulgą, przynajmniej u nas… Odbija się ulgą? Mówi się tak w ogóle? W każdym razie bardzo się cieszymy z tego wyboru i mamy wielką nadzieję, że to tylko początek zmian, które odbiją się również negatywnie na obecnym rządzie w Polsce. W listopadzie nic więcej się nie działo, a za to w grudniu…

W grudniu na początku pojawiła się szczepionka na Covid. Nie wiemy o niej zbyt wiele, wiemy o niej trochę. Wiemy też to, że wiele osób się jej boi. Ale jest. Wielce i dawno oczekiwana, w związku z tym też mamy nadzieję, że po prostu ten aktualny 2021 rok będzie inny i od tego czasu wiele się zmieni, ale na plus. Na plus! W grudniu mieliśmy też zaplanowany samolot i odwiedziny u Omy w Niemczech. Mieliśmy spędzić z nią święta. Spędziliśmy, ale niestety tylko na wizji przez komputer. Postanowiliśmy nie lecieć. Później postanowiliśmy, że może jednak polecimy, że zrobimy sobie testy na miejscu i nie będziemy się spotykać z nią do czasu uzyskania wyniku, zamkniemy się w hotelu na pierwsze dwie doby. Dobrze, że w końcu zdecydowaliśmy, że nie lecimy, bo Niemcy wprowadzili też lockdown i zamknęli granice na święta. Poza tym olbrzymie restrykcje. Co byśmy mieli robić, siedząc zamknięci w czterech ścianach, nie mogąc wyjść nigdzie absolutnie. Trochę słabo… Wigilię spędzamy więc w Bukareszcie u nas w domu, zapraszając też inną rodzinę naszych przyjaciół, którzy nie mogli wyjechać też do Polski do bliskich na święta. Mający też dzieci, także było wesoło, było bardzo dużo radości i śmiechu. Chociaż znowu trzeba było przeplanować troszkę. Taki to był dziwny rok pełen niespodzianek i kompletnie niewiadomych mnóstwo było i nadal jest… Ale nie ma tego złego! Po pierwsze – żyjemy i jesteśmy wszyscy zdrowi. Nikt z nas nie zachorował, nawet na żadną grypę tak naprawdę. Całe szczęście, bo szpitale są przeciążone i tak naprawdę nie chcemy chorować w ogóle na nic, a już tym bardziej w dobie pandemii. Nasi bliscy również, choć jedna osoba odeszła, ale nie z powodu Covid. Ci, którzy zachorowali na Covid, mają się już dobrze, także naprawdę to jest najważniejsze. Okazało się również, że da się oddychać przez maseczkę, jeśli jest dobrze założona i można nawet wytrzymać w niej całe zakupy, a nawet i dłużej. Mało tego, okazuje się, że nie odstają nam wcale uszy, a jeśli komuś odstają, to niech tam sobie poluzuje te gumeczki. Żyjemy w kraju w Rumunii, gdzie, przynajmniej mam takie wrażenie, ktoś nad tym wszystkim panuje, nad tym całym bajzlem. Przynajmniej lepiej, niż w Polsce przynajmniej się starano. To do mnie dociera. Może dlatego, że nie znam aż tak dobrze rumuńskiego. Nieważne. Czuję się tu bardziej bezpiecznie, niż z tym co się dzieje w Polsce, jeśli chodzi o Covid i zakupy jakichś maseczek od handlarza bronią za miliony, które się później okazuje, że nie mają atestów. Oj, mówię Ci Córcia, jakie to są… Oni pokazują po prostu niekompetencje na każdym kroku. Jakieś respiratory, które przyszły, ale nie tyle, co trzeba. Limuzyn rząd ma więcej niż karetek. Zamawia nowe. Daj spokój, mówię Ci. Poczekaj, ja mówiłam o pozytywach, prawda? Więc uważam, że dowiedzieliśmy się też przez ten rok o tym, co jest najważniejsze i kto jest najważniejszy. Przypominamy sobie znowu o tym, że dobrze jest spędzać razem czas, choć bywa to trudne. Odkrywamy też oczywiście nowe pokłady frustracji i innych emocji, ale też upatruję w tym szansę na bliższe poznanie siebie. 2020 rok to rok, gdzie wreszcie zaczęłam mieć spotkania z psycholożką, które bardzo chciałam już wcześniej zainicjować. Wreszcie doszło to skutku. Zrobiłam to po to, by sobie poukładać to i owo, by zrozumieć niektóre mechanizmy, które mną sterują, by nie przekładać niektórych rzeczy na Ciebie. Po prostu, żeby stać się lepszą wersją siebie. Zaopiekować się sobą po prostu troszkę. Uczymy się też w tym roku rezygnacji z planowania. Mnie to przychodzi maksymalnie trudno, bo wiesz… My potrafiliśmy kupować bilety lotnicze z dnia na dzień, także to nie był żaden problem. Najważniejsze, to co w kalendarzu było zaznaczone, w naszym kalendarzu rodzinnym kropką, to oznaczało, że to się na pewno wydarzy, a tu się okazało, że figa z makiem. Wcale nie! Wcale tak nie musi być. Uczymy się tej nieufności, ale też wdzięczności, gdy w końcu się jednak wydarzy to, co zaplanowaliśmy. Tęsknimy za ludźmi, za podróżami, za restauracjami, koncertami, teatrami, kinami. Wiesz, to było takie miejsce, gdzie zawsze były wypełnione ludźmi po brzegi. Inaczej patrzymy teraz na filmy, gdzie ludzie się spotykają, siedzą ramię w ramię, chuchają sobie na kark aż, stojąc w kolejce, cisnąć się jeden na drugiego. To wydaje się jakieś takie wszystko niemożliwe teraz.

Mam jednak nadzieję, że wszystko wróci do normy i choć ten rok 2021 ma wiele niefajnych niespodzianek, takich jak – dni wolne wypadają w kompletnie bezsensownym terminie. Na przykład 1 maja to sobota, albo 15 sierpnia – moje urodziny, zawsze wolne, a to niedziela w tym roku. I najgorsze! Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy Rok przypadają na weekend. Na weekend! Myślę, że może właśnie dlatego był potrzebny 2020 rok, ten poprzedzający, żeby po prostu nie psioczyć na tak błahe rzeczy jak to, że święta przypadają na weekend. W tym roku mamy już nowy kalendarz. Jest pusty. Wrzucę zdjęcia poprzedniego, tak samo jak ostatnio, na Instagram. Jest pusty. Planujemy bardzo ostrożnie. Na kwiecień na razie nieśmiało nakleiliśmy troszkę kropek. Planujemy to, co od dawna było odkładane, mianowicie podróż po Rumunii samochodem i też znów cały miesiąc. Masz dwa tygodnie ferii, to skorzystamy. W lutym może uda nam się wykorzystać Twój tydzień ferii i bilety, które mam nadal do przełożenia na dowolny termin do Szardży i może spędzimy tydzień w Dubaju. Byłoby cudownie, ale kto by się tam trzymał takich planów i na nie się już teraz cieszył. Musimy zrobić testy, żeby nas puścili. Zobaczymy, co będzie w lutym, bo jeszcze wszystko może się zmienić. Życzylibyśmy sobie oczywiście podróży do Indii. Zwykle lataliśmy w lutym, może teraz się uda na jesieni. Kto wie… Słyszałam, że tam rozpowszechnienie szczepionki będzie bardzo szybkie, dlatego że, pomimo tego, że Indie jest krajem dosyć chaotycznym i z masą ludzi, to mają już wyrobione procedury, które zostały im po szczepieniach masowych na polio. Zamierzają je znowu wykorzystać tym razem, więc kto wie. Może się wyrobią do listopada. Może jesienią więc polecimy tam. Może zamiast na jesieni to może w przyszłym roku polecimy na wakacje gdzieś do Tajlandii. Temat musi na razie poczekać. Kto to wie… Tyle planów na ten rok. Więcej nie. Mam nadzieję tylko, że przedszkole będzie otwarte. Wracasz znów od poniedziałku. W każdym razie, gdy tego słuchasz, życzę Ci, byś chodziła bez maseczek na co dzień. By to były czasy, kiedy nie trzeba już maseczek nosić, chyba że jest się chorym i że to weszło w krew, tak jak w Azji, ale żeby zostało Ci częste mycie rąk. Mam nadzieję, że jesteś odważna i dzielna jak kobiety w Polskim Strajku Kobiet i jak lekarze walczący na oddziałach z Covid-em. Życzę Ci, żebyś cieszyła się prawami równymi dla każdego człowieka, takimi samymi, bez wyjątku na płeć, wyznanie, kolor skóry, orientację seksualną czy miejsce zamieszkania, czy stan posiadania. Mam nadzieję, że gdy jak tego słuchasz, zwiedzasz też świat swobodnie. Chodzisz na koncerty, gdzie jest mnóstwo ludzi i może masz las, do którego możesz pójść. Przede wszystkim życzę Ci, żebyś miała zdrowie i kogoś, do kogo zawsze możesz się przytulić. Bez maseczki i bez gumowych rękawiczek. Kocham Cię Córcia!

Mam nadzieję, że mile spędziłaś ze mną czas, za co bardzo Ci dziękuję. Zasubskrybuj i polub moje profile na Instagramie czy na Facebooku, żeby nie przegapić odcinka i zapisz się do newslettera na Zalatanapodcast.pl. Chętnie przeczytam każdą wiadomość i komentarz. Możesz też zostawić recenzję mojego podcastu na Twojej ulubionej aplikacji do słuchania podcastów. Będzie mi bardzo miło. No i co? Do usłyszenia niebawem. Pa!

Zostaw komentarz