Dziś roztoczę przed Tobą świetlistą przyszłość, jaka czeka nas, ludzkość po całym tym strasznym szaleństwie pandemii. Bo wszyscy tylko roztaczają czarne wizje o kryzysie gospodarczym, utracie pracy, braku tego i siamtego, migracji, wojnach… Wszystkiego co najgorsze… I ja to rozumiem! Ja to szanuję! Bo jest poważnie. Nawet bardzo. Ludzie umierają. Świat dla wielu się kończy… Ale ja nie chcę o tym. Nie dziś! Nie chcę już ani o tym słuchać, ani myśleć. Ja chcę inaczej. Ja chcę na przekór. Bo jestem optymistką. Bo chcę wierzyć, że każda sytuacja, nawet najgorsza, może nas czegoś nauczyć. I może nas i świat zmienić. Na lepsze. Niniejszy odcinek to łyżka miodu w beczce dziegciu. To subiektywna lista moich marzeń dla ludzkości. Takie myślenie życzeniowe… Zupełnie jak w piosence Lennona. Imagine.
Posłuchasz? … Usiądź więc wygodnie, zamknij oczy i chodź ze mną – wyobraźmy sobie świat po pandemii… Imagine!
[Czas słuchania: 50 min]
Kliknij, aby przeczytać transkrypcję.
Zasubskrybuj zalataną, aby nie przeleciał Ci żaden odcinek na:
🎧 Spotify: https://spoti.fi/2mZ1z6A 🎧 Google Podcasts: 🎧 Apple Podcasts: https://apple.co/2lv0gfh 🎧 TuneIn: 🎧 YouTube:Transkrypcja odcinka:
Cześć. Tu Zalatana. Co tydzień opowiem Ci o tym, co mi się przytrafiło; co mnie zirytowało lub zachwyciło; o życiu na emigracji, o rodzicielstwie, o naszych podróżach i o próbach bycia eko. Zapraszam!
Dziś roztoczę przed Tobą świetlistą przyszłość, jaka czeka nas, ludzkość, po całym tym strasznym szaleństwie pandemii. Bo wszyscy tylko roztaczają czarne wizje o kryzysie gospodarczym, utracie pracy, braku tego i siamtego, o migracji, wojnach… Wszystkiego co najgorsze… I ja to rozumiem! Ja to szanuję! Bo jest poważnie. Nawet bardzo. Ludzie umierają. Świat dla wielu się kończy… Ale ja nie chcę o tym. Nie dziś! Nie chcę już ani o tym słuchać, ani myśleć. Ja chcę inaczej. Ja chcę trochę na przekór, bo jestem optymistką — wbrew temu, co było może słychać w ostatnich odcinkach. Bo chcę wierzyć, że taka sytuacja, nawet najgorsza, może nas czegoś nauczyć. I może zmienić i nas i świat na lepsze. Niniejszy odcinek to łyżka miodu w beczce dziegciu. To subiektywna lista moich marzeń dla ludzkości. Takie… No wiesz! Myślenie życzeniowe… Zupełnie jak w piosence Lennona „Imagine”.
Posłuchasz? Usiądź więc wygodnie, zamknij oczy i chodź ze mną — wyobraźmy sobie świat po pandemii… Imagine!
A tak naprawdę są rzeczy, których nie musimy sobie w ogóle wyobrażać, bo je już widać. Są zmiany, widoczne gołym okiem, jeśli chodzi na przykład o naturę. Na pewno Ty też widziałaś te wszystkie wspaniałe doniesienia o tym, że delfiny pojawiły się u wybrzeży Włoch, że wystarczyło, że nie ma ruchu, ani ulicznego, ani zanieczyszczenia powietrza, i wszystko wraca do normy. Wychodzą jakieś w ogóle nie widziane nigdzie już od sześćdziesięciu lat stworzenia, które uznano za wymarłe. To jest niesamowite! Jakość powietrza się poprawia. Nie ma zanieczyszczenia, nie ma polowań. I tak szybko, w ciągu dosłownie kilku tygodni, natura reflektuje się, że może czas na nią, znowu. To jest dla mnie niebywałe i naprawdę mam nadzieję, i życzyłabym sobie tego i światu, żeby ten trend trwał. Bo wiadomo, że nie zostaniemy zamknięci tak jak teraz wiecznie, że niestety będzie trzeba to wypośrodkować. Ale jednak byliśmy i jesteśmy świadkami tego, jak natura wkracza po prostu na ulicę wielkich miast: w postaci zwierząt, w postaci za chwilę pewnie jakichś tam roślin. To jest absolutnie niesamowite. Czyste niebo, nagle nie zmącona niczym woda w kanałach Wenecji, że nagle widać ryby na dnie. W ogóle to jest niesamowite. Mam nadzieję, że tego nie zapomnimy i że będziemy chcieli zachować te delfiny, które nie były widziane tam już od sześćdziesięciu lat. Czy nawet taki dziwny stwór, którego nazwy już nawet nie pamiętam, a którego ktoś zobaczył w Indiach. Wystarczyło kilka dni kwarantanny i wyszło takie coś kotowatego, co wydawało się, że już w ogóle nie żyje; że zostało wytępione. To jest niesamowicie. Nawet już nie musimy sobie tego wyobrażać.
Co jeszcze? Myślę, że na pewno obecna sytuacja będzie miała wpływ na całą branżę turystyczną i na to, że będziemy troszkę bardziej świadomiej podróżować. Myślę, że na pewno przyczyni się do tego też kryzys gospodarczy i właśnie to, że linie lotnicze i biura podróży zaczną upadać. Ale my tutaj nie o tym! My tutaj na pozytywnie, więc uważam, że będzie mniejszy ruch. Będzie mniej miejsc do zwiedzania. Będzie mniej graczy na rynku. W związku z tym trochę ceny wzrosną, ale to spowoduje pozytywnie to, że będziemy uważniej wybierać nasze cele, do których będzie wyjeżdżać i może częściej jednak będziemy wybierać jakieś bliższe nam lokalnie cele. To mi przypomina, że może jednak dobrze wybrałam. Często mówiłam, że nawet z dzieckiem wolę teraz, póki mam możliwości, póki mam zdrowie, właśnie latać bardzo daleko. Pamiętam, że nie raz słyszałam, że przecież Europa też jest piękna, taka niezbadana. Ja oczywiście tego wcale nie neguję; uważam, że jak najbardziej. Natomiast zawsze twierdziłam, że Europę zostawiam sobie na emeryturę. Bo jest prosta w podróżowaniu, jest łatwa, i ja nie wiem, czy ja będę miała jeszcze zdrowie i możliwości, żeby w wieku 75 lat polecieć do Azji. Teraz jeszcze wiem, że mogę nie mieć takich możliwości finansowych i gospodarczych, że to będzie już poza moim zasięgiem po prostu. Tak że myślę sobie, że dobrze zrobiłam.
Cieszę się, że zwiedziłam kawał świata. Na pewno to się nie skończy i będzie nam wszystkim jeszcze dane zobaczyć kawał świata. Natomiast nie będzie to już na pewno wyglądało tak jak dotychczas. Kolejny plus z aktualnej sytuacji to rozwój i innowacja cyfryzacji. Już nie mówię o szkole w tej chwili, bo to jest zupełnie inny temat, ale nawet małe biznesy, które w tej chwili będą jakby zmuszone do tego, żeby wejść na rynek online, żeby oferować swoje produkty i usługi w Sieci, których wcześniej w Sieci nie było, więc ten wachlarz będzie na pewno szerszy. Myślę, że to spowoduje też przekształcenie miejsc pracy właśnie w takie, które będą obsługiwać obecność online. Myślę sobie też, że przyzwyczaimy się do tego, co mamy teraz, że dzielimy się z nami najbliższymi różnymi rzeczami również online. Być może ludzie, którzy do tej pory nie używali WhatsApp, zaczną go używać. A może wielu seniorów, którzy bali się na przykład takiego smartfona, nagle zobaczą jego możliwości i będą musieli się przemóc, bo inaczej nie zobaczyliby wnuków. I nagle okazuje się, że mogą dzwonić do siebie i robić wideokonferencje ze swoją rodziną. To jest absolutnie niesamowite, że taka babcia 65+ po prostu zaczyna używać technologii. Myślę, że to zostanie z nami również właśnie po tym, jak się ta pandemia mam nadzieję niedługo skończy.
Cała kultura przeszła przecież obecnie do Sieci i to jest niesamowite. Mam nadzieję, że nam Internet nie siądzie i że to też wymusi poprawę Internetu. Mówię to z kraju, Rumunii, gdzie Internet w Europie jest najszybszy. Tadam! Nie wiedziałaś tego, nie? Taka ciekawostka. No więc cała kultura teraz jest online. Ożyła nagle platforma „TheMuBa” Borys Szyca i Kuźniara, która przenosi sztuki teatralne wprost do Twojego domu. Mogłaś je obejrzeć live, czyli premierę, ze swojej kanapy, a później oglądać też nagranie z tego live’a. Teraz wszystko to, co wtedy było nagrane, nadal jest dostępne. Można sobie po prostu być w teatrze. Dla mnie to było niesamowite, bo siedząc w Rumunii w Bukareszcie mogłam oglądać Krystynę Jandę! Nie na żywo, bo musiała usypiać Soraiyę, ale później ją sobie obejrzałam. To było absolutnie niesamowite wydarzenie! Trzymam kciuki za rozwój, bo coś się dzieje. Tak samo słyszę o koncertach, które są organizowane live z domów różnych gwiazd muzyki. To jest niesamowite! Żadnego playbacku. Po prostu siedzą przy fortepianie czy przy pianinie i dają koncert; takie kameralne, bliskie, bardziej realne, to się wydaje. Myślę, że jest jeszcze tutaj duże pole do popisu i zobaczymy jeszcze wiele rzeczy, które nas zaskoczą, w jaki sposób można używać Sieci i co nam daje Sieć; w jaki sposób i kto jeszcze może jakby dostać się do naszego domu przez nas komputer. Myślę, że będzie zaskoczeni i to jest niesamowity kopniak w tyłek. Zresztą widziałaś na pewno taki mem, gdzie — chyba po angielsku — było takie pytanie do przedsiębiorców, kto był powodem dużego skoku cyfryzacyjnego w Twojej firmie: czy był to a) CEO, b) CIO, c) COVID 19. Pierwsze to jest szef szefów. Drugi to jest szef działu IT. I oczywiście prawidłowa odpowiedź to c), COVID 19. Przejdę do kolejnego tematu, bo zaczynam już bredzić.
A skoro już o bredzeniu mowa, to mam wielką nadzieję, że w naszym systemie szkolnictwa trochę się pozmienia, że nagle się okaże, że nie tylko można, ale że trzeba inaczej; że trzeba inaczej nauczać, że trzeba inaczej się uczyć, a przede wszystkim trzeba zmienić materiał i ten cały system; czyli tego, czego i po co się uczymy. W ogóle obecnie wiedza jako taka, czyli suche fakty, jest naprawdę zbędna, bo to są rzeczy, które można przeczytać. Można się zapytać Alexy czy Google Asistance i oni powiedzą. I zrobią to szybciej i dokładniej nawet niż my, ucząc się nie wiadomo czego. To, czego powinniśmy się zdecydowanie uczyć i uczyć nasze dzieci, to wyciąganie wniosków. Zauważenie konsekwencji niektórych działań. To łączenie faktów, a nie wystukiwanie ich na pamięć.
Teraz mamy taką sytuację, że nie jesteśmy w stanie dzieciakom przekazać całego tego materiału. Dzieciaki nie będą w stanie nauczyć się całego tego materiału. Mam jednak nadzieję, że nauczą się czegoś zdecydowanie ważniejszego — mianowicie zarządzaniem własnym czasem. To jest to, czego mi na przykład bardzo brakuje; czego nie nauczyłam się ani w szkole, ani w domu; żeby wziąć tyłek w troki i zrobić to, co ma się do zrobienia od razu, a nie odkładać na ostatnią chwilę. Tak zwana prokrastynacja w czystej postaci. Tak że dzieciaki, które w tej chwili muszą same bez żadnego nadzoru… To jest coś zupełnego innego niż pójście do szkoły. Nagle się okaże, że można uczyć inaczej i że wszystko to, czego uczyliśmy do tej pory, jest po prostu o kant tyłka rozbić. Już nie powiem tego, co dzisiaj widziałam w Internecie —na pewno też to widziałaś — jak telewizja publiczna wychodzi naprzeciw i co oni tam… Jakie to jest żałosne, to ręce odpadają. Ja się boję myśleć… Mam nadzieję, że tak nie jest. Wiem, że tak nie jest! Że tak nie wygląda edukacja publiczna w ogóle w Polsce. Nie wiem, może to jest taki specjalny myk, żeby zniechęcić do nauczycieli? Ja nie wiem. To, co widziałam dzisiaj, to jest po prostu żenada. Pani na lekcji w telewizji edukacyjnej nie potrafiła wytłumaczyć dzieciakom, co to jest liczba parzysta. Twierdziła, że „liczba parzysta to taka, która ma parę”. Rozumiesz? No więc „10” jest liczbą parzystą, bo „ma parę”. A czy 11 jest liczbą parzystą? Nie, a dlaczego? Bo nie ma pary. Pozostawię to bez komentarza.
Mam taką wielką nadzieję, że wykorzystamy tę olbrzymią szansę, która dał nam los, nieproszony zupełnie, i wykorzystamy ją wspólnie na poprawę edukacji w Polsce, na cyfryzację też. Słyszałam, że o tych laptopach się dużo mówiło. A jeśli o edukacji mowa, to też o pracy dorosłych. Chciałabym, żeby nagle się okazało, że jednak większość rzeczy można robić z domu. Że jednak pracownicy, są bardziej efektywni, kiedy nie mają sztywnych ram godzinowych. A może nie musielibyśmy mieć tych tysięcy calli i spotkań face to face? Może jednak wystarczy je skrócić? Każde o 15 minut i nagle się okazuje, że jest więcej czasu na prawdziwą pracę. A można tak naprawdę można troszkę poluzować i zrobić czterogodzinny dzień pracy w piątki, co daje nawet większe efekty? Hm. Ja pamiętam tylko różne artykuły na ten temat, ale teraz widzimy jak jest. Ja nie mówię, że się też nie obijamy trochę na home Office; że też nie wszyscy mogą tak pracować i tak dalej, to wiadomo. Mam jednak nadzieję, że to troszkę wpłynie na większy stosunek zaufania do pracownika i bardziej będzie to skupione na efektach i na tym, co jest konieczne do zrobienia czy ważne dla danej funkcji, czy dla danego biznesu. Żeby to naprawdę… No wiesz, co mam na myśli. Już jest tyle pracy, tyle bezsensownego lania wody, bezsensownych meetingów, i tak dalej, że to wszystko jakoś może będzie bardziej… no nie wiem… z sensem, co?
W ogóle konsumpcja. Kolejny temat — konsumpcja. Mam nadzieję, że troszkę przyhamujemy, że troszeczkę nam to otworzy oczy i zaczniemy się naprawdę zastanawiać, teraz nie mogąc wychodzić do sklepów. Po pierwsze, czy wszystkie te rzeczy, które kupujemy, to są nam absolutnie faktycznie niezbędne do życia. Po drugie, że nauczymy się wykorzystywać to, co mamy. W ogóle to jest niebywałe, że zaczęliśmy teraz… Wiesz, ja jeszcze nie zaczęłam, ale już mam drożdże, zdobyte. Ja bardzo tutaj dużo musiałam się nagimnastykować, żeby zdobyć drożdże. Wyobraź sobie, że drożdży nie ma ani w Polsce, ani w Rumunii. Ani suchych, ani świeżych. Dlaczego? Nie potrafiłam tego zrozumieć, aż do momentu, kiedy się sama nie zapytałam, kiedy ja ostatni raz potrzebowałam drożdży. I stwierdziłam, że… nie pamiętam. I też to było naprawdę bardzo dawno temu, a teraz nagle ja będę piec chleb. Nie ja sama wpadłam na ten pomysł. Mam jednak nadzieję, że właśnie… troszkę tak zostanie, że zaczniemy patrzeć na to, co mamy w lodówce, żeby jeszcze nie wychodzić do sklepu może od razu, po jedną bułkę do Lidla czy znowu po raz trzeci w tygodniu na zakupy i kupować bez sensu jakieś rzeczy, tylko popatrzymy, co mamy w lodówce, w zamrażarce może. Jezu, jaką ja mam załadowaną zamrażarkę! Po brzegi. À propos konsumpcji, to właśnie to zamrażarka jest jedną z rzeczy, którą postanowiłam dokupić i rozglądam się, żeby kupić taką zamrażarkę, żeby właśnie móc mieć więcej zapasów; ale takich, które mają sens; takie, które mi zostały z obiadu; żeby nie wyrzucać, żeby po prostu zużyć to, co mam, w taki bardziej… less waste’owy? Ale „polskie” słowo, co? Bardziej… z głową, sensowny po prostu, sposób.
W ogóle mam nadzieję też, że zaczniemy bardziej wspierać lokalne inicjatywy i lokalnych farmerów, lokalne biznesy; że będziemy teraz szukać i naprawdę wspierać tych, którzy produkują żywność; a którzy nie mają obecnie tak dużego zbytu jak liczyli i na jaki się przygotowali. I że to nam zostanie; że zobaczymy, że to nie jest nic strasznego zrobić zamówienie online u dostawcy ekologicznych warzyw, który jest na Facebooku, i co czwartek staje w dwóch miejscach i dostarcza ludziom, prawie że pod nos, ich zamówienia; że warzywa możemy mieć od tego pana, a mięso może od kogoś innego; że wcale nie musi być wszystko w jednym miejscu, tylko, że zamiast jeździć dwa razy w tygodniu do Lidla, możemy pojechać tam raz na dwa tygodnie po dodatkowe zakupy, a… troszkę się nagimnastykować i za to zdobyć naprawdę pyszne jedzenie lokalnie i przy okazji wesprzeć tych, którzy naprawdę będą mieć teraz… Zresztą jak my wszyscy, no wiem, trochę albo nawet bardzo pod górkę.
Mam też taką myśl: zauważyłam taki trend, że wielu moich znajomych… znaczy nie na pęczki, ale kilka takich osób zauważyłam, które zaczęły już na początku pandemii szukać… miejsc gdzieś w zieleni, z daleka od miasta; takich miejsc… coś w rodzaju domków letniskowych albo na wynajem, albo do kupienia. Myślę sobie, że to może być też taki trend, że coraz więcej osób będzie właśnie marzyło i dążyło do tej ucieczki przed miastem, i będzie inwestowało swój czas, energię i pieniądze w to, żeby móc takie miejsce sobie zapewnić poza miastem, żeby tam może jeszcze mieć jakiś ogródek mały, bo może to nam da troszkę takiego poczucia bezpieczeństwa, że z dala od tych tłumów, z dala od tego betonu, gdzie nic przecież nie urośnie, a na takiej wsi to zasadzisz sobie tę rzodkiewkę, w końcu urośnie i przynajmniej z głodu nie umrzesz. Tak że też taki trend widzę i myślę, że on ma szansę się utrzymać.
A co do wolnego czasu, to zauważyłaś, jak bardzo kreatywność wzrosła? Nie ma bata, po prostu siedząc w domu cały czas, musimy się czymś zająć. No i ja co chwilę dostaję od znajomych różne filmiki, różne… teatrzyki, zabawy. I to jest naprawdę wspaniałe, bo nie możemy się spotkać na żywo, no to teraz nagle ożyła kreatywność, spędzanie czasu razem. W ogóle rodzina… Chciałabym i mam nadzieję, że troszkę w ogóle zwolnimy i docenimy nasze rodziny, że osoby pracujące, które zwykle są całymi dniami poza domem; zwykle są to ojcowie jednak; nagle dostrzegą, jak wiele tracą poza domem. I wiadomo, że każdy z nas musi pracować i że trzeba być jakiś czas poza domem. Jednak może ta cała sytuacja przypomni tym, którzy stracili z oczu to, co jest najważniejsze; dlaczego w ogóle to robią, po co są poza tym domem i po co zarabiają te pieniądze. Gdy będą siedzieć w domu z dzieckiem, gdy będą więcej czasu spędzać z żoną, dzieckiem, to — nie, nie będę roztaczać tych wizji, że będzie więcej rozwodów i tak dalej, nie, nie, nie — stwierdzą, że kurczę, że praca w domu raz na jakiś czas to w zasadzie nawet im bardziej efektywnie wychodzi. A przy okazji mogą na przykład zjeść obiad razem z rodziną, zobaczyć jak dziecko wstaje albo jak kładzie się spać; w zależności od trybu pracy; że to są te momenty, dla których warto pracować, dla których to wszystko robimy, więc może warto jakoś wygospodarować ten czas, zagospodarować go troszkę inaczej, jeśli mamy taką możliwość. Jeśli nie, to przynajmniej pamiętać zawsze o tym, co jest naszym priorytetem i próbować jakoś tak więcej tego czasu spędzać z rodziną.
Mam też nadzieję, że takie osoby, które uciekały przed konfrontacją, przed jakimś konfliktem, że teraz będą w stanie go rozwiązać, bo są zamknięci ze swoją żona czy mężem; że rola dziadków w ogóle wzrasta; że zobaczymy, docenimy, dziadków i kontakt z nimi. I w ogóle też przez to, że ten wirus jest taki straszny, najbardziej groźny właśnie dla tych starszych osób, to że nasza uwaga została na te starsze osoby w ogóle skierowana, na ich potrzeby; że nagle zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, że może im czegoś potrzeba, że oni nie mają drukarki, żeby sobie wydrukować dokument z takim oświadczeniem, który musisz mieć przy sobie, wychodząc na zewnątrz. Tak na przykład u nas jest. Chyba to służy temu, żeby nie oskarżać później państwo o to, że się zachorowało, czyli takie oświadczenie, że jest się świadomym ryzyka zagrożenia zachorowania, wychodząc; i takie oświadczenie, dokąd się idzie. Oni nie mają drukarki, żeby to wydrukować i co — będą pisać to sobie ręcznie? Albo na przykład nie korzystają z płatności online. Nagle musisz się zacząć zastanawiać, jeśli chcesz im pomóc. A jednak widzę duży zryw dobroci, no to musisz wczuć się troszkę bardziej w ich potrzeby i przyjrzeć się, z czym oni się w ogóle mierzą. Tak że mam nadzieję, że ta cała sytuacja pozwoli nam również bardziej zrozumieć starsze osoby, które są kompletnie poza wszelkimi rozmowami. W ogóle ich nie widać, nie są w ogóle elementem żadnych starań, rozmów, tak naprawdę. Nie zajmują nam specjalnie za dużo czasu, no bo na Instagramie — jak już kiedyś powiedziałam — ich też nie ma. W związku z tym ta starość gdzieś tam jest zupełnie samotna właśnie. Mam więc nadzieję, że w narodzie zostanie ta chęć zrozumienia i ta chęć pomocy starszym osobom.
Myślę też, że bardziej docenimy, bardziej się zaczniemy przyglądać już teraz i że to zostanie nam samym, że będziemy inwestować więcej w nasz rozwój osobisty. Mówię to ja, która nie ma czasu nawet znowu nagrać ani nic, no bo sytuacja jest jaka jest i nawet nie mam tej chwili, kiedy Bolo wychodził z młodą na plac zabaw rano; ale radzimy sobie jak możemy; ja przynajmniej nie muszę pracować z domu. Ale jednak są ludzie, którzy nagle są sami ze sobą i muszą ten czas jakoś zagospodarować i nagle przysłuchują się sobie, zaczynają ćwiczyć jogę, może zaczynają czytać. Myślę, że raz że to zostanie, a dwa — że bardzo zaczniemy doceniać wszelkie wyjścia, gdy to wszystko w końcu minie. Do teatru, do kina. To, że w ogóle możemy gdzieś usiąść przy kawie, na spokojnie.
Mam nadzieję, że ten czas teraz, to jest ten czas spokoju i takiego wyciszenia, zrównoważenia emocji. I że to zostanie, że zobaczymy, że to jest ważne, żeby mieć siłę i energię na walkę w trudnym czasie, żeby po prostu zwolnić… zwolnić troszkę, bo i tak nie mamy dokąd biec, bo i tak nikt nie wie, co się wydarzy za tydzień, za dwa — to jest niebywałe! I w takiej sytuacji jedyne co nam pozostaje to zwolnić i to zwolnienie; przyjrzenie się samemu sobie, może troszeczkę zajrzenie w głąb siebie, przeanalizowanie kilku rzeczy; spowoduje, że nabierzemy takiego nawyku na przyszłość, a to spowoduje, że będziemy ogólnie lepszymi ludźmi, dla wszystkich, którzy nas otaczają. W końcu mam też nadzieję, że cała ta sytuacja przysłuży się temu, w jaki sposób patrzymy na higienę. Jezu, przecież połowa ludzkości, w Polsce przynajmniej, nie myła rąk po wyjściu z toalety. Kumasz to? „Bo tylko siusiu”?! Ja nie wiem. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, jak w ogóle można wyjść z toalety bez mycia rąk. Teraz wiemy jak myć ręce, że należy przy tym śpiewać wlazł kotek na płotek, bo trwa dokładnie tyle czasu, to śpiewanie tej piosenki, ile mamy czasu myć ręce; w jaki sposób — że mydłem, że często. Dowiadujemy się nagle… Może dla niektórych właśnie „nagle”, jak przenoszą się bakterie, że nie należy kichać w rękę, w ogóle na ludzi. Mam nadzieję, że troszkę się zmieni percepcja… traktowanie siebie, jeśli jesteśmy chorzy. Mam nadzieję, że wzorem Azji w dobrym tonie będzie noszenie maseczki, jeśli masz jakiekolwiek objawy, jakiejkolwiek choroby. Jeśli już musisz leźć do tej pracy, bo nie możesz po prostu wyleżeć się w łóżku z grypą, to załóżże maseczkę. Już teraz to nie będzie wyglądało dziwnie. Po prostu załóż tę maseczkę, żebyś nie rozsiewała wirusów po całym biurze. Tak że mam nadzieję, że to będzie to, że ludzie zrozumieją, jak ważne jest mycie rąk… Ja na przykład nigdy nie dotykałam w bankomacie cyferek przez ściereczkę czy nie wiem… Dotykamy tylu rzeczy na zewnątrz, ale pierwsze co trzeba zrobić po przyjściu do domu, to umyć ręce! Ja nie wiem… Ludzie potrafią przychodzić czasami do mojego domu… Ja mówię o takiej pani, która miała się zajmować Soraiyą, i żeby ona nawet rąk nie umyła?! Jak można?! To jak ściągnięcie butów. Ja też nie ściągam u każdego butów, w zależności od sytuacji, ale wiesz, o co mi chodzi. Mam nadzieję po prostu, że to wykształci w nas jakieś takie nawyki. I jeśli o toalecie mowa, to mam nadzieję, że znikną te cholerne wyjściowe drzwi, które zawsze mnie wkurzają w publicznych toaletach, które trzeba ciągnąć, a nie pchać. Przecież mnie szlag zawsze trafia, że umyjesz ręce i później stajesz przed drzwiami, chcesz wyjść. Ja zawsze otwierałam drzwi z publicznych toalet łokciem albo biodrem, wiedząc, że po prostu połowa ludzi dotyka tej klamki, wyszedłszy z toalety i nie umywszy rąk, co mnie brzydzi, więc logicznym było, że tę klamkę nacisnę łokciem czy popchnę później sobie, a tu patrzysz i jest „ciągnij”. No to mnie zawsze… Ja wtedy nie wiem, co mam zrobić. Biorę jakąś szmatkę i próbuję tą szmatką… Robię te wygibasy. To jest ble. Mam nadzieję, że ludzie, którzy projektują te wszystkie publiczne miejsca, wezmą sobie do serca, że drzwi wyjściowe z toalety nie mogą być otwierane w ten sposób. Już nie będę się powtarzała, wiesz o co mi chodzi, nie?
Kolejna rzecz — mam nadzieję, że w naszym klimacie i wśród naszych znajomych wreszcie zaczną być propagowane bidetki. A to ze względu na… małą dostępność papieru toaletowego. Ja nie jestem w stanie tego zrozumieć; tego, że tak… To jakieś pierwotne instynkty, to nie tylko w Polsce tak, tylko na całym świecie, że ten papier znika. Nie wiem, że potrzebują się… czyści czuć, czy jak? Nie wiem, nie wiem, to jakiś antropolog musiał by się wypowiedzieć na ten temat, skąd to się wzięło, ale wystarczy sobie… Naprawdę polecam z całego serca – bidetka to się nazywa. Nie mówię o bidecie, mówię o bidetce. To jest taka mała dysza, którą instalujesz sobie przy toalecie i którą się po prostu podmywasz. Ja nadal nie rozumiem, dlaczego to nie jest szerzej stosowane. Ja wiem, że zimą może być nieprzyjemnie się chlapać zimną wodą, ale my sobie na przykład zainstalowaliśmy to do rur umywalki, która jest obok toalety i sobie zainstalowaliśmy ją do ciepłej wody i możemy sobie tę temperaturę regulować. Tak że jeśli masz taką możliwość, to jest też możliwość podłączenia do umywalki a nie do tego wodoobiegu przy toalecie. Jest też możliwość ciepłej wody w bidetce. I to jest o wiele bardziej higieniczne niż rozcieranie, że tak powiem, wszystkiego, na sucho. Mało tego! Są takie… Ja wiem, że to teraz może Ci się wydawać drastyczne, co powiem, ale słuchaj, naprawdę nie jest. Słuchaj, słuchaj. Jest jeszcze coś takiego jak papier toaletowy wielokrotnego użytku. To jest taka rolka. Ja sama jeszcze go nie stosowałam, ale chcę Ci uświadomić, że to nie jest papier do wycierania. To jest papier do osuszania. Właśnie jak masz bidetkę i się podmyjesz, to później trzeba się po prostu tylko wysuszyć — trzeba/ nie trzeba, nie trzeba w sumie. Można, nie trzeba; w zależności od preferencji. Nie będę już się tutaj zagłębiać. Może to więc też być taka szmatka wielorazowego użytku, zawinięta na rolkę, taka krótka, znaczy mała. Wysuszysz się, wrzucasz do prania i heja! Jest mega zero waste, ekologicznie i żaden kryzys papieru toaletowego Ci niestraszny. Można? Można. Bidetka, no wpisz sobie gdziekolwiek, zobaczysz. Naprawdę genialna sprawa. Mała zmiana, a cieszy. No, naprawdę.
Mam też nadzieję, że jako społeczeństwo się rozwiniemy, że docenimy te takie bardzo małe lokalne społeczności; że nagle sąsiad sąsiadowi nie będzie wilkiem. Słyszę takie fajne rzeczy: moja przyjaciółka stąd, matka dwójki dzieci, wrzuciła na jakąś grupę lokalną facebookową, taką osiedlową, że jeśli ktoś będzie jechał przy okazji do Lidla, to czy by nie mógł jej kupić pieluszek dla dziecka. I słuchaj, przyjechały chyba trzy paczki z trzech różnych miejsc, od trzech różnych rodzin. Mam nadzieję, że takie zrywy zostaną i nie będziemy musiały dylać, czy matka z tą dwójką dzieci nie będzie musiała specjalnie po te pieluszki dylać do Lidla, bo jej się skończyły, tylko albo załatwi to online, a jeśli to jest na gwałt potrzebne, to właśnie nagle pomocni okażą się sąsiedzi. W ogóle jako społeczeństwo może wreszcie zauważymy, że jesteśmy równi wobec niektórych spraw; że nie ma tutaj równych i równiejszych. No i w ogóle, że część z nas zobaczy, jak niewiele trzeba, żeby stracić zdrowie, żeby stracić kogoś najbliższego i mam nadzieję, że zaczniemy doceniać to, że jesteśmy: mówić częściej „kocham”. To teraz do mnie też przytyk i uwaga, żeby zostawiać ten telefon na boku i cieszyć się daną chwilą z daną osobą, a nie jakimiś rzeczami, które naprawdę nie mają kompletnie sensu. À propos „doceniać”, to myślę sobie, że też w tej takiej świetlistej rzeczywistości po COVID bardzo docenimy, albo może bardziej, wszystkie te usługi, bez których nie mogę żyć. A w ogóle jeszcze zanim to powiem, to ja chciałam powiedzieć na przykład, że jak nigdy doceniam nasz taras i doceniam nasz ogród za blokiem, a w zasadzie to nie jest „ogród”, tylko taki… kawałek zieleni po prostu, niezagospodarowanej specjalnie. Tam stoi tylko jakiś trzepak na dywany i są jakieś takie linki bez sensu poprzyczepiane do drzew. Są drzewa kasztanowce; jest jakaś ławka, z której nigdy nikt nie korzystał przez te pięć lat, które tutaj mieszkam. Nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek na tej ławce siedział. W ogóle żeby ktokolwiek był w tym ogrodzie. Raczej tylko kot sąsiadki tam chodzi i to tyle. W związku z tym wpadłam na genialny pomysł w zeszłym roku i postawiłam tam z Lidla piaskownicę, którą moja Soraiya uwielbia, a tutaj jest z piaskiem jakoś tak kiepsko; nie wiem, dlaczego. Jakiś… taki… wigwam z desek, które tam znalazłam i gałęzi, które wiatr połamał. Kupiłam kuchnię błotną, powiesiłam huśtawkę i… teraz jestem tak wdzięczna za to miejsce, bo… to jest jedyne miejsce, do którego możemy wychodzić na zewnątrz i może będziemy mogli wychodzić przez najbliższe tygodnie.
A jeśli mówimy o tym, to jeszcze wrócę do punktu „konsumpcja”. Kupiłam kolejną rzecz, dużą. Mianowicie wykorzystałam trochę tę sytuację i zakupiłam rzecz, nad której zakupem się od dawna zastanawiałam — trampolinę. Taką większą, na zewnątrz, bo tam mamy na to miejsce. Z jednej strony myślałam, że to będzie grat, a z drugiej strony myślę sobie, że będziemy tam spędzać nie wiadomo ile jeszcze tygodni i chciałabym, że Soraiya lubiła tam wychodzić, no i jest to genialne po prostu, genialne. Jeszcze ta trampolina leży w kartonie, bo pogoda jest taka sobie, u nas też. Czekam. Może w ten weekend ma być ładnie, to myślę, że w końcu stanie. Tak że jestem mega wdzięczna, bardziej niż kiedykolwiek, i myślę, że będę to pamiętać za każdym razem też po COVID, i będę wdzięczna też za to, że mogę mieszkać… z kawałkiem ogródka po prostu.
Ale jeśli chodzi o docenianie, to myślę sobie, że… bardziej docenimy i mam nadzieję, że będą bardziej docenione usługi, bez których obecnie na przykład nie potrafimy żyć. Kierowca ubera. Ja kilka rzeczy już przekazywałam moim przyjaciółkom, coś ściągałam, właśnie przez ubera. W ogóle, że skupimy się na tych ludziach, bez których właśnie nie potrafimy… Którzy robią tę robotę; czarną nie czarną. Pani pracuje przy kasie w Lidlu, bo ktoś musi, a ja dzięki temu mogę zrobić zakupy i nie bać się, że nie będę miała co jeść. Panie sprzątające bardzo doceniam, mojego fryzjera, nianię, przedszkolanki, tych wszystkich farmerów, którzy produkują warzywa i teraz zostali w takiej niefajnej sytuacji. W ogóle wszystkich, którzy produkują żywność. Kogo jeszcze? Nianię, której nie można zatrudnić, bo trzeba samemu z dzieckiem siedzieć. No mam też nadzieję, że zaczniemy doceniać naukowców i poważnie brać ich pod uwagę i słuchać. Przecież w 2007 roku — gdzieś widziałam taki artykuł, gdzieś go sobie zapisałam — było na ten temat opracowanie naukowe, że w Chinach poprzez zwyczaje jedzeniowe również, między innymi, jak z tym nietoperzem i coś tam jeszcze, dużą część populacji nietoperzy zarażono właśnie COVID-em, i Chiny to jest tykająca bomba na wybuch właśnie tego wirusa na cały świat. No i proszę bardzo, teraz gdzieś tam na świecie jest sobie jakiś naukowiec, który nie może przestać uderzać się dłonią w czoło i mówić: „A nie mówiłem?!”. Mam nadzieję, że zaczniemy ich słuchać poważnie, jeśli chodzi o to, co mówią; przed czym nas ostrzegają: przed globalnym ociepleniem, przed kryzysem klimatycznym. Mam w końcu nadzieję, że będą mogli robić swoją pracę i będą brani na poważnie. No i tak naprawdę jest jeszcze oczywiście olbrzymia grupa ludzi, którzy — mam nadzieję — będą brani na poważnie, oprócz nauczycieli, których wspomniałam wcześniej. Bo robią kawał dobrej roboty i jest ich masa, która robi taki kawał dobrej roboty.
Ale o kim teraz chcę powiedzieć? Mam nadzieję, że w końcu docenieni zostaną lekarze, pielęgniarki i cała służba zdrowia. Ja nie jestem w stanie tego zrozumieć, co się obecnie dzieje, i mam nadzieję, że w końcu dostaną to, na co zasłużą; że w końcu będą mogli pracować w godnych i bezpiecznych warunkach za godziwe pieniądze. I że nie będą już nigdy musieli usłyszeć, że jeśli im się nie podoba, to mogą wyjechać z kraju. Mam nadzieję, że wszyscy zapamiętamy tę sytuację i będziemy wymuszać na naszych władzach godziwe warunki dla nich i dofinansowanie służby zdrowia większą liczbą maseczek niż pięć, tak jak widziałam ostatnio. Przydział był pięć maseczek, NFZ rozdało po szpitalach. I wiadomo, że to nie chodzi tylko o maseczki, bo ta sytuacja jest wyjątkowa, że oczywiście, żeby szpitale były przygotowane, ale przecież nie robią takich zapasów. No i wiadomo, że jak później produkcja została wstrzymana w Chinach, to… Nie o to chodzi. Każdy z nas wie, o co chodzi. Chodzi o to, że teraz nagle, co też jest piękne, jest zryw w społeczeństwie, że ludzie szyją maseczki dla personelu, że drukują przyłbice na drukarkach 3D, żeby personel mógł w miarę bezpiecznie się nami zajmować. I robimy to my: restauratorzy dostarczają za darmo jedzenie; posiłki dla ludzi, którzy leczą i którzy nie mają czasu zjeść… Ludzie zrzucają się na wszystkich tych zbiórkach internetowych po to, żeby zakupić podstawowe rzeczy dla tych, którzy ratują życie. W końcu Owsiak, znienawidzony, na którym wiesza się psy, to co zebrał, przeznacza również na walkę. I mobilizuje swoich ludzi, swoje oddziały. A rząd… No cóż, mam nadzieję, kreśląc tę świetlistą przyszłość, że patrząc w ogóle na politykę, to… trochę jestem tutaj mniej optymistyczna, ale spróbuję.
Nie wiem, czy zauważyłaś, że zniknęły nagle takie…. faszystowskie, fanatyczne, głosy w polityce. Nie ma już tych ekstremalnych głosów, dlatego że nagle zniknęły te wszystkie ekstremalnie prawicowe partie; nie mają nic do powiedzenia. Dlatego, że nagle okazuje się, że wszyscy jesteśmy równi, że nie ma się na kim wyżyć, że to nie jest wina gejów, że to nie jest wina ludzi, którzy do nas przyjechali z zagranicy, uchodźców; że ten problem jest ponad podziałami, że on tak naprawdę nas wszystkich dotyczy i wszystkich tak naprawdę łączy. Mam nadzieję, że to zostanie; że jak wrócą te oszołomy ze swoją retoryką ekstremistyczną, że po prostu nie będą mieli w ogóle pola do popisu, dlatego że będziemy pamiętać jak było, że to nie jest niczyja wina, a już na pewno, że przejrzymy na oczy, że oni nic poza wielką buzią nie mają do powiedzenia. Ale jeśli chodzi o politykę, to też muszę szczerze powiedzieć, że mam nadzieję, że tak jak ta sytuacja była i jest tak naprawdę sytuacją, w której każdy rząd mógł się bardzo wykazać; mógł się wykazać jako zbawca narodu naprawdę. Nie wiem, ja się nie znam na polityce, nie znam się na prawie; nie wiem, czy można było cofnąć te bajońskie dwa miliardy, które dostały się telewizji i na przykład przeznaczyć choćby część w takiej krytycznej sytuacji na ratowanie szpitali, że można było się skupić na tym, co naprawdę dla ludzi jest ważne, czyli że moja przyszłość jest niestabilna, że nie wiem, kto będzie miał pracę jutro, czy jak będą wyglądały ceny żywności i tak dalej, i kiedy w ogóle będę mogła wyjść z domu. To niestety, polityka przynajmniej w Polsce, pokazuje swoją prawdziwą twarz. I pokazuje, jak mało ich w sumie obchodzimy, i jak zawsze będą myśleć tylko jak wykorzystać jakąkolwiek sytuację, jak bardzo by nie była trudna, czy zła. Po prostu na swoją korzyść i tylko swoją. Czyli jak jeszcze troszkę sie prześlizgnąć i jakie prawo zużyć, żeby prześlizgnąć się i jeszcze pozostać troszkę przy korycie.
Mam więc nadzieję, że ta cała zła sytuacja pokaże całą obłudę tego zachowania. I że nie zapomnimy i że, jak to mówią, pycha kroczy przed upadkiem, i że to będzie upadek obecnie rządzących; że nie wiem, kiedy to się skończy, ale niedługo; i że wtedy nikt po prostu nie będzie miał już złudzeń. No tak, trochę się zagalopowałam pewnie, bo miałam nie opowiadać o polityce, no ale wybaczcie. Jak to?! Siedzieć w domu na Facebooku, oglądać różne rzeczy o Polsce, o tym co się u nas dzieje, i nie zagaić o polityce? I co myślisz, czy jeszcze coś byś dodała? Jakie jeszcze pozytywne skutki może mieć to, że jesteśmy zamknięci? Zamknięta… Zamknięte w czterech ścianach. I jakie skutki może mieć ten strach, cała ta pandemia? Jeśli o czymś zapomniałam albo masz coś takiego pozytywnego, to daj koniecznie znać w komentarzu pod odcinkiem. Czy to na Instagramie może, czy na Facebooku — bardzo chętnie przeczytam. Albo wyślij mi wiadomość po prostu. A może myślisz, że trochę przesadzam, co? Wiesz, Karola… Ale żeś poleciała, ale żeś się zagalopowała! Wiesz, ludzie są jacy są, szybciutko wrócimy do tego, co było przed tym, może jeszcze nawet z większym nasileniem, żeby się nachapać na zapas. Może jeszcze bardziej do siebie będziemy zagarniać, z jeszcze mniejszym zwracaniem uwagi na innych ludzi wokół. Ja nie wiem, jak będzie, ale tak sobie myślę, że to, jak będzie, jednak zależy trochę albo bardzo ode mnie i od Ciebie. Tak naprawdę myślę sobie też, że wielkie rzeczy zaczynały się właśnie od marzeń. I to nie jest takie chyba zupełnie niemożliwe. Co myślisz?
Imagine. Wyobraź sobie, że to wszystko się stanie… Tego życzę nam, Tobie i sobie, i nam wszystkim. Zacznijmy marzyć i zacznijmy zmieniać ten świat. Wykorzystywać sytuacje, jakie dał nam los. Niezbyt fajną sytuację, wręcz tragiczną; może najgorszą, jaką kiedykolwiek w życiu przeżyjemy jeszcze, oby. Wykorzystajmy ją, nie zmarnujmy tej szansy. Na to, żeby stać się lepszym człowiekiem i żeby być lepszym człowiekiem dla innych. Do usłyszenia za tydzień. Bądźcie zdrowi! Pa, pa!