Jak wychowywać dziewczynki? Dzisiejszy odcinek jest zupełnie wyjątkowy, bo mamy gościa, a nawet gościnię! Jest nią Magda Korczyńska, autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki” http://jakwychowywacdziewczynki.pl/. Postanowiłam zaprosić Magdę do Zalatanej, by opowiedziała nam o tym na czym polega różnica w wychowaniu dziewczynek i chłopców i skąd się takowa w ogóle bierze. Odcinek o dziwo wcale nie jest tylko dla rodziców dziewczynek, ani do rodziców w ogóle. Zachęcam do słuchania każdego, kto w swoim otoczeniu ma małe dziewczynki, które mają wyrosnąć na pewne siebie, fajne kobiety. Zapraszam do słuchania nowego odcinka!⁣

[Czas słuchania: 53 min]


Kliknij, aby przeczytać transkrypcję.

Zostaw komentarz

Zasubskrybuj zalataną, aby nie przeleciał Ci żaden odcinek na:

🎧 Spotify: https://spoti.fi/2mZ1z6A
🎧 Google Podcasts:
🎧 Apple Podcasts: https://apple.co/2lv0gfh
🎧 TuneIn:
🎧 YouTube:

Transkrypcja odcinka:

A co robisz?

– Maluję se. Powiedz: „A po co?”.

A po co?

– Żeby ładnie wyglądać, kiedy wyjdę.

A bez malowania to już nie wyglądasz ładnie?

– Nie.

Czemu?

– Robię sobie makijaż, szykując się do sklepu.

A nie możesz pójść do sklepu bez makijażu?

– Nie.

Dlaczego?

– Nie wiem.

Cześć. Tu Zalatana. Co tydzień opowiem Ci o tym, co mi się przytrafiło; co mnie zirytowało lub zachwyciło; o życiu na emigracji, o rodzicielstwie, o naszych podróżach i o próbach bycia eko. Zapraszam!

Dzisiejszy odcinek jest zupełnie wyjątkowy, bo mamy gościa. Moim i Twoim gościem jest dzisiaj Magda Korczyńska, autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki” http://jakwychowywacdziewczynki.pl/. Przyznasz, że intrygujący tytuł, prawda? Mnie bardzo zainteresował tytuł i sam blog. Czytając treści w nim zawarte, postanowiłam porozmawiać z Magdą i zaprosić ją do Zalatanej, by sama mogła wytłumaczyć, na czym polega różnica między wychowaniem dziewczynek a chłopców i skąd się takowa w ogóle bierze. Wyszedł nam z tego chyba fajny odcinek. Nie tylko dla mam, nie tylko dla rodziców dziewczynek ani do rodziców w ogóle, ale również dla tych, którzy mają w swoim otoczeniu małe dzieci i którym zależy na tym, żeby wyrosły na wartościowych fajnych ludzi. Oczywiście trudności techniczne nas nie omijały, rozmowę nagrywałyśmy zdalnie. Wiadomo, pandemia. Kilometry dzielące Bukareszt od Polski. Mam jednak nadzieję, że również Ty znajdziesz przyjemność i wartościowe treści w naszej rozmowie. Zapraszam!

Cześć. Witam Cię Magda. Dziękuje Ci bardzo, że przyjęłaś moje zaproszenie do wspólnej rozmowy w podcaście „Zalatana”. Muszę powiedzieć, że zupełnie przypadkiem natknęłam się na Twój profil i nie znałam Twojego bloga wcześniej. Chciałabym Cię poprosić, żebyś opowiedziała chwilę o tym, kim jesteś, skąd w ogóle pomysł na blog i czy faktycznie dziewczynki należy wychowywać jakoś inaczej?

Cześć, Karolina, i cześć wszystkich słuchaczom i słuchaczkom. Ja nazywam się Magda Korczyńska. Jestem mamą dwóch córek i prowadzę projekt o nazwie: „Jak wychowywać dziewczynki”. Taką moją misją, którą sobie postawiłam, prowadząc ten projekt, jest to, żeby pisać blog, który jest dla mnie taką drogą do wolności od stereotypów w wychowywaniu moich córek i w ogóle w wychowywaniu dzieci. Taką misją, którą chcę sobie tutaj postawić, jest to, by pisać o wychowywaniu dziewczynek, bazując na wiedzy, a nie stereotypach. Skąd pomysł? Pomysł w zasadzie bierze się z takich bardzo osobistych i egoistycznych motywacji, ponieważ, odkąd zostałam mamą córek, zauważyłam, że jednak jest bardzo wiele w naszym świecie oczekiwań wobec dziewczynek i takich stereotypowych przekonań, które mi bardzo przeszkadzają, a które są bardzo rozpowszechnione. Im dłużej o tym myślałam, to zaczęłam zauważać, że ja również jestem przesiąknięta bardzo wieloma schematami i takimi oczekiwaniami i przekonaniami, które są dość ograniczające. Pomyślałam sobie o tym, że chciałabym moim córek oszczędzić bardzo wielu przeszkód czy barier, które nieświadomie jako rodzice czy całe otoczenie, które z dziećmi ma do czynienia, nakładamy na dziewczynki. Pomyślałam sobie, że żeby to zrobić, to potrzebuję bardzo dużo wiedzy, świadomości i też samoobserwacji. Pomyślałam, że ten blog będzie dla mnie taką drogą do wolności od tych stereotypów. Nie wiem jeszcze, czy to jest w ogóle możliwe, aby całkowicie się od nich uwolnić. Powiem szczerze, że im dłużej idę tą drogą, to tym bardziej zyskuję przekonanie, że to jest bardzo trudne i chyba nie jest to możliwe, żeby w całości uwolnić się od stereotypów. Natomiast jest to jakaś droga, która wymaga wysiłku i samoświadomości. Pomyślałam sobie, że może inni rodzice, którzy mają córki, też borykają się z takimi różnymi przekonaniami czy problemami, które chcieliby rozwiązać. Pomyślałam sobie, że, pisząc ten blog, mogę pomóc innym i dać taki food for thought, czyli taki przyczynek do przemyślenia, do zastanowienia się; może do zakwestionowania niektórych rzeczy, które uważamy, że są prawdziwe czy że dziewczynki powinny to robić, czy tego nie robić. Bo tak naprawdę wszystkie te ograniczenia są nam wrzucone przez to, co nam zaserwowano w naszym wychowaniu, i to zupełnie nie musi być prawda, nie musi być obowiązujące dla naszych dzieci

Ale jak to jest, Magda, z tymi ograniczeniami, stereotypami — czy one tak naprawdę są złe? W czym one nas ograniczają? Co spowodowało, że Ty, jako mama już, zaczęłaś zadawać sobie te pytania? Czy droga, jaką Cię wychowywano; czy stereotypy, jakie narzuca nam społeczeństwo? Że to nie jest w porządku, że ty nagle sobie uświadomiłeś, że to nie jest OK i nie chciałabyś, żebyś Twoje córki tak dorastały. Co tak naprawdę najbardziej przeszkadzało Ci w tych stereotypach i w tych rolach? Czy to nie jest tak, że może nas tak natura stworzyła albo te role niektórym z nas są pisane; a może niektórym z nas dobrze jest, że mamy takie role, a nie inne. W ogóle pomówmy o tych stereotypach, które nas hamują. Czy aby na pewno nas hamują?

– Myślę, że to jest kwestia bardzo indywidualna, bo przecież na pewno są osoby, którym te stereotypy nie przeszkadzają, a wręcz dobrze się czują w tych rolach. Ja oczywiście nie odmawiam nikomu takiej wolności do tego, żeby tak myśleć i żeby się dobrze z tym czuć. Tyle tylko, że właśnie te role, w które jesteśmy jakoś tam wtłaczani, bardzo często są nam narzucone z góry i niekoniecznie muszą być dla nas dobre. Ale my siedzimy w tym tak głęboko, że to może być po prostu tak głębokie w nas, że my nawet nie mamy świadomości i kompetencji do tego, żeby to podważyć.

Czyli nie widzimy możliwości, że są inne opcje?

– Tak. Jesteśmy w takiej klatce czy bańce i w ogóle nie wiemy, że jest inny świat. 

Czyli że dziewczyna musi urodzić dziecko, żeby doznać pełni szczęścia i pełni życia.

– Tak. Nagle jak ona to usłyszy gdzie indziej, to jest dla niej tak burzące jej świat, że na przykład nie jest w stanie tego przyjąć. Mnie chodzi o to, żeby moje córki były wolne od takiego myślenia; żeby dawały innym wolności do tego, żeby żyli jak chcą, ale żeby sobie też dawały tę wolność. Czyli żeby nie wpuszczały do siebie właśnie tych oczekiwań innych, tych powinności, które czasami są tak głupie i zupełnie nie poparte dobrem danej osoby. Tylko dlatego, że tak wypada, to tak róbmy. A nie zastanawiamy się nad tym, czy to nam w ogóle służy. To nie jest tak, że ja chcę przeprowadzić jakąś rewolucję, żeby wszyscy nagle się uwolnili od stereotypów, tylko po prostu uważam, że samo to, że się różnimy nie jest samo w sobie złe, tylko bardziej chodzi tutaj o to, że my bardzo mocno się koncentrujemy na tych różnicach i tym samym je wyolbrzymiamy. To jest ta kwestia, że to jest taki mindset, który nas od razu ustawia w takiej opozycji. Jeżeli ja koncentruję się na tym, czym się różnię od innych, a nie tym, co nas łączy, to wtedy o wiele łatwiej jest mi się z tą osobą zantagonizować albo uznać, że ona jest lepsza albo że ja jestem lepsza. Wydaje mi się, że to jest takie ograniczające i trudne, bo jak sobie pomyślę o tym, jak inaczej mógłby wyglądać świat, gdybyśmy dawali sobie tę wolność do myślenia i zachowywania się inaczej czy tak, jak nam pasuje, zgodnie z nami, ale też dawać innym tę wolność. To powinno działać w dwie strony. I wtedy, zamiast mówić sobie: „Wszystkie kobiety robią to i to… Na przykład rodzą dzieci, bo jak nie urodzą, to to nie jest prawdziwa kobieta. Albo na przykład, że wszyscy chłopcy lubią grać w piłkę nożną. To, zamiast mówić tak, mogłybyśmy sobie powiedzieć: „OK, Ty lubisz grać w piłkę nożną, a Twój kolega uwielbia malować czy rysować, bo ma do tego talent” i to też jest OK. Po prostu bądźmy dla siebie tolerancyjni i to jest tylko to, co ja uważam, że byłoby już wielką zmianą, jeślibyśmy tak mogli patrzeć na siebie i na drugiego człowieka.

Dużo wymagasz, Magda. Od nas.

– Myślisz, że to jest dużo?

Myślę, że tak. Z jednej strony powinno to być takie minimum, tak sobie myślę. Bycie tolerancyjnym  powinno być wyjściową cechą każdego człowieka. Niemniej jednak wydaje mi się to o tyle trudne, że chyba jesteśmy też tak ukształtowani, że lubimy segregować, lubimy mieć jasny podział, jasne szufladki, bo wtedy — przynajmniej ja to tak widzę z moim wewnętrznym control freakiem — wszystko umiem wytłumaczyć. A jeśli coś jest dla mnie nowe czy nie pasuje mi do jakiegoś schematu, to burzy mój światopogląd, burzy mój wewnętrzny porządek. W związku z tym czuję się niespokojna i szukam kolejnej szuflady, żeby po prostu tego człowieka wepchnąć w tę szufladę. W związku z tym jeśli jest dziewczynka i chłopczyk… Tego nie możemy podważyć. Mamy dwie płcie, chociaż teraz jest ich oficjalnie chyba już więcej. W Polsce chyba nie. W każdym razie jest dziewczynka i chłopczyk. To dla mojego komfortu psychicznego ważne jest, żeby posegregować. Nie dobra tych osób, tylko dla mojego wewnętrznego spokoju. Teraz tylko czy faktycznie jest tak, że musimy się bardziej pochylić nad dziewczynkami, że one mają faktycznie trudniej. Czy bardziej stygmatyzujemy i wciskamy w rolę dziewczynki i ten róż jest bardziej wszechobecny niż to, żeby… Właśnie zastanawiam się, jak to wygląda. Czy tak faktycznie jest? Czy powód, dla którego piszesz właśnie o byciu mamą dziewczynek czy jak wychowywać dziewczynki, jest taki, że po prostu jesteś mamą dwóch dziewczynek i to jest jakby Twój cel?

– Tak. To zdecydowanie jest mój cel. Ja, powiem szczerze, często dostaję takie pytania. Trochę z takim zarzutem, że dlaczego tylko dziewczynki, a co z chłopcami. I zawsze odpowiadam, że to jest taka moja osobista droga, ponieważ mam akurat dwie córki. Natomiast chcę zwrócić też Waszą uwagę na to, że wczoraj opublikowałam na moim blogu nowy artykuł pt. „Jak wychować syna-feministę”. Jest to taki artykuł, w którym zbieram różne porady związane z tym, w jaki sposób możemy wychowywać też chłopców w taki sposób, żeby dawać również im tę wolność w ekspresji emocji i różnych innych wartości, które w takim tradycyjnym wychowaniu może nie są bardzo popularne, a jednak są bardzo wartościowe dla chłopców. Tak że wszystkich rodziców chłopców również zapraszam do mnie na blog, możecie się troszkę poinspirować. Natomiast trochę jest tak, że im dłużej siedzę w tym temacie, to stawiam sobie tutaj za cel, żeby podpierać się w moich artykułach wiedzą, wynikającą z badań naukowych.

Możesz kilka przytoczyć?

– Tak. Jak najbardziej. Badań jest bardzo wiele. Tak naprawdę to, od którego ja zaczęłam moje poszukiwania i które mnie skłoniło do tego bloga, to było takie badanie, które było opublikowane w magazynie „Science” w 2017 roku. Dotyczyło ono sześcioletnich dziewczynek. Badawcze przeprowadzili badania na 5-7 letnich dzieciakach i z tych badań wynikało, że właśnie dziewczynki w wieku 6 lat zaczynają trochę mniej wierzyć w siebie w kontekście swoich zdolności intelektualnych. Czyli powiedzmy, że już w wieku 6 lat są mniej skłonne niż chłopcy wierzyć w to, że są bardzo mądre. 

W momencie, kiedy idą do szkoły.

– Tak, tak. Kiedy są jeszcze przed szkołą czy tuż u progu wejścia na tę drogę edukacji szkolnej. I wtedy moja starsza córka miała chyba ze 4 lata, zbliżała się do 5, i tak sobie pomyślałam, że ja już niedługo w zasadzie będę w tym momencie, gdzie ona będzie się zbliżała do tych 6 lat i ja po prostu nie chcę, żeby ona za chwilę myślała, że jest mniej mądra od chłopców. To chyba było takim moim bezpośrednim impulsem do tego, żeby właśnie zgłębić ten temat. W tym badaniu udowodniono, że nie tylko chodzi, o to co dziewczynki o sobie myślą, ale wynikało też z tych badań, że dziewczynki przekładają to takie zewnętrzne przekonanie na swoje zachowanie, czyli na podejmowanie jakichś działań albo rezygnowanie z nich. Tam zrobioną taką propozycję dla tych dziewczynek, które w pierwszej fazie badania uważały, że są mniej mądre od chłopców, że zaproponowano im później taką aktywność, takie zadanie. Powiedziano im, że teraz mają możliwość wzięcia udziału w zabawie, w aktywności, która jest przeznaczone dla bardzo mądrych dzieci. No i dziewczynki, które w pierwszej fazie badania uważały, że są mniej mądre od chłopców, odmówiły i powiedziały, że one nie chcą brać udziału w tym zadaniu. I to jest właśnie najbardziej…

Mhm, czyli nawet nie chcą podjąć próby?

Tak, tak. To mnie jakoś najbardziej uderzyło, że to nie chodzi tylko o to, że one tak myślą, tylko że one od razu zaczynają działać według tego schematu. Czyli unikają jakichś aktywności, w których może się okazać, że one jednak są mniej mądre. Bo im to nie wyjdzie. Zrobią jakieś zadanie i źle je wykonają. Czyli tym samym same sobie też potwierdzą, że są chyba jednak mniej mądre. I to jest straszne, bo jeśli dzieci jeszcze przed szkołą, przed pójściem do szkoły, mogą doświadczać takich właśnie przekonań, to co jest później, jak wchodzą w tę szkołę, gdzie już stykają się z nauczycielami, którzy też takie stereotypy mają w głowach. Z badań wynika też to, że nauczycielki poświęcają więcej uwagi w klasach chłopcom. Bo chłopcy są bardziej głośni, „wymagający”. Są badania, które pokazują, że nauczycielki więcej słów wypowiadają w stronę chłopców. No i co to też pokazuje dziewczynkom? Wiadomo, że to nie dzieje się na bardzo świadomym dla nich poziomie, bo wiadomo, że taka dziewczynka nie analizuje lekcji i nie analizuje procentowo uwagi, która została poświęcona chłopcom, a która dziewczynkom. Ale jeżeli to się dzieje później latami w tej edukacji szkolnej, to to gdzieś jakoś podświadomie zostaje w tych dziewczynkach. To było chyba najbardziej dla mnie motywujące, żeby zgłębić ten temat. To odnośnie do tych badań w magazynie „Science”.

No tak, ale pytanie mam tego rodzaju: gdzie tutaj to połączenie między tym brakiem samoświadomości, czy brakiem poczucia własnej wartości, czy niepewności własnej wartości u dziewczynki sześcioletniej a wcześniejszym wychowaniem? Czy to jest związane z tymi stereotypami, którymi jesteśmy wszyscy nasiąknięci? Skąd wiadomo, że ta niepewność wynika właśnie z tego, że wychowujemy dziewczynki w nieodpowiedni sposób? 

Tak naprawdę to szaleństwo zaczyna się często jeszcze w momencie, gdy dziecko nawet się nie pojawi na świecie, bo już w momencie, gdy jesteśmy w ciąży. I w ogóle pierwszym, o co nas pyta otoczenie, jest to, czy będzie chłopiec, czy dziewczynka. I od razu za tą odpowiedzą idzie cały mechanizm, cała bateria… wszystkiego. I oczekiwań, co będzie; i jak mi, jako mamie, z nią będzie; co ja z nią będę robić. Od razu mamy takie jakieś kobiece przekonania, że będziemy chodzić z nią na zakupy albo… 

No tak, a tatuś to wolałby pewne chłopczyka, synka…

Tak, tak dokładnie. U mnie w rodzinie była sytuacja, że jedna para, spodziewająca się dziecka, nie chciała znać płci i to spowodowało takie oburzenie, że jak oni w ogóle mogą nie chcieć wiedzieć, co to będzie. Oni mówili, że dla nich to nie ma znaczenia. Ludziom się to po prostu nie mieści w głowie. Mamy bardzo dużo oczekiwań co do tego, jak dziewczynki powinny się zachowywać.

*rytmiczna muzyka* 

“Be a lady, they said, don’t be too fat, don’t be too thin. Eat up, slim down, stop eating so much. Order a salad, don’t eat carbs, skip dessert, go on a diet. God, you look like a skeleton. Why don’t you just eat? You look emaciated, you look sick. Men like women with some meat on their bones. Be a size zero, be a double zero, be nothing. Be less than nothing…”

*dźwięk pikania EKG, powoli zatrzymującego się*

I ja mam tutaj całą listę, więc możemy o tym teraz pogadać…

No właśnie, przytoczmy! Tak, bardzo chętnie.

Bardzo często oferujemy chłopcom klocki, puzzle, jakieś aktywne zabawy, które rozwijają różne umiejętności, chociażby przestrzenne, które są bardzo później potrzebne w matematyce. Dziewczynkom częściej kupujemy na prezent…

Lalkę.

Tak, lalki, jakieś pluszaczki, jakieś zestawy związane obowiązkami domowymi…

Albo z urodą.

Albo z urodą, dokładnie. Czyli to są rzeczy, które raz — fokusują dziewczynki na wygląd; że to jest ważne, jak ona wygląda; a dwa — socjalizują dziewczynki do roli przyszłej pani domu, mamy i w ogóle takiej opiekunki. 

*rytmiczna muzyka*

 “Be a lady, they said. Don’t talk too loud. Don’t talk too much. Don’t be intimidating. Why are you so miserable? Don’t be a bitch. Don’t be so bossy. Don’t be so emotional. Don’t cry. Don’t yell. Don’t swear. Endure the pain. Don’t complain. Fold these clothes, cook this dinner, keep him happy. That’s a women’s job. You’ll make a good wife someday. Take his last name. You hyphenated your name? Crazy feminist. Give him children. You don’t want children? You will someday. You’ll change your mind. Be a lady, they said…”

Już na tym poziomie dzieci otrzymują komunikaty. Nie chodzi mi o to, żeby nie dawać dziewczynom lalek, tylko chodzi o to, żeby nie ograniczać wyboru dzieciom. Czyli nie robić od razu na początku takiej selekcji, gdzie dziewczynkom tylko lalki, a chłopcom tylko samochody, tylko dać każdemu z dzieci przekrój. I okej, może to dziecko będzie się częściej bawić samochodami, ale jak będzie miało w zasięgu swojego wzroku też lalkę, to może kiedyś po nią sięgnie. I w ogóle będzie wiedział, że jest coś takiego jak lalka i to jest naturalne, że ją on ma do wyboru. 

Tak.

Może jej nie wybrać i wcale nie chodzi nam o to, żeby go zmuszać, żeby się bawił lalką; tylko chodzi o to, żeby on miał cały przekrój różnych dostępnych aktywności, którymi mógłby się zająć.

Przypomina mi się tutaj taki mem, którego na pewno też widziałaś. Nie mem, tylko schemat, który wyjaśniał w bardzo prosty sposób, czy ta zabawka jest dla chłopczyka, czy dla dziewczynki. 

Tak.

I była strzałka w dół i było napisane: „Czy do obsługi tej zabawki potrzebne jest użycie genitaliów?”. I było napisane: „Tak”. A dalej: „Ta zabawka nie jest dla dzieci żadnej płci” i „Nie” — „Ta zabawka po prostu jest dla dziecka, bez względu na to, czy jest dziewczynką, czy chłopcem”.

Tak, dokładnie. Tak że widzisz, to daje do myślenia, taki prosty schemat, bo rzeczywiście tak jest, że dzieci naprawdę mogą się bawić czymkolwiek chcą, ale muszą mieć dostęp do tych różnych możliwości. 

No tak, ale my…

A jeżeli my je od razu tak ograniczamy, to te dzieci już wiedzą, że jak chłopcy to samochody. Lalkami się nie będzie bawił, no bo to jest dla dziewczyn. 

Tak. Przypomniała mi się też jeszcze sytuacja, kiedy ja jeszcze nie byłam mamą i moje rodzeństwo z kolei miało dzieci. Tam są dwie dziewczynki i jeden chłopczyk. I w pewnym momencie uderzyło mnie, że za każdym razem, gdy się widzimy, ja  dziewczynki zawsze witałam komplementem z mojej strony. Oczywiście to był pozytywny komplement i intencje miałem jak najbardziej szczere i pozytywne. Natomiast zwróciłam w pewnym momencie uwagę, że zawsze zwracam im uwagę na ich wygląd. 

*rytmiczna muzyka* 

“Be a lady, they said. Remove your body hair. Bleach this. Bleach that. Eradicate your scars. Covers your stretch marks. Plump your lips. Botox your wrinkles. Lift your face. Tuck your tummy. Perk up your boobs. Look natural. You’re trying too hard. You look overdone. Men don’t like girls who try too hard.”

Zawsze, gdy widziałam dziewczynki, mówiłam: „Jejku, jaką masz piękną sukienkę, jak Ci włosy urosły, jak Ty urosłaś, jak ładnie wyglądasz. Natomiast gdy witałam się z Kubą, nigdy nie używałam takich komplementów. Jeśli czegoś używałam, to zawsze było to: „Jak miło mi Cię znowu zobaczyć po takim długim czasie”, „Cieszę się, że jesteś zdrowy, że urosłeś, że jesteś uśmiechnięty.” I to mnie bardzo uderzyło i miałam naprawdę duży problem z tym, żeby świadomie próbować przynajmniej znaleźć inny sposób na witanie się z dziewczynami niż do tej pory. Bo w końcu one dorosną i gdy przyjdą do mnie, mówiąc, że coś im się nie podoba w ich wyglądzie, to może ja jako ciocia im powiem: „Słuchaj, Twój wygląd nie ma znaczenia”. Jednak wcześniej zawsze to była pierwsza rzecz, którą zauważałam, gdy się widziałyśmy. Jest to więc troszkę hipokryzja z naszej strony. I to wychodzi. 

Tak, tak, dokładnie. Tak jak mówisz — to się w większości dzieje na tym nieświadomym poziomie. I to jest w tym najtrudniejsze, że rzeczywiście jeżeli dziewczynka słyszy tylko: „A jak pięknie wyglądasz, a jaką masz piękną sukienkę, a jak jesteś śliczna”, to ona przyswaja, że ten wygląd to chyba jest coś ważnego, bo wszyscy na to zwracają, wszyscy mnie za to chwalą, uzyskuję jakąś atencję dzięki temu. I jak mówimy o tych różnicach i jak inaczej traktujemy dzieci, to mogę od razu powiedzieć, że chwalimy inaczej dziewczynki, inaczej chłopców. 

O!

I to też później wpływa na to, w jaki sposób dzieciaki funkcjonują. Jeśli chodzi o dziewczynki, to bardzo często chwalimy je za to, jakie one są. Czyli na przykład, że są zdolne, że pracowite, że są utalentowane. Natomiast chłopców częściej chwalimy za to, co robią.

Za efekt.

Czyli że się jakoś postarali, za wysiłek, za efekt; za starania, które podejmują. Zresztą często jeśli mówimy o takich szkolnych dzieciakach, to jest takie powiedzonko, że „A, jaki to jest leń, ale jak się postara, to potrafi.”

Jezu, słyszałam to przez pół życia. Ale to jest akurat prawda w moim przypadku. 

Mam wrażenie, że częściej tak jest w odniesieniu do chłopców. I to jest efektem takiego właśnie podejścia, takiego sposobu podejścia do trudnych wyzwań i do rozumienia swoich możliwości. Bo jeżeli dziewczynki są chwalone tylko za to, jakie są, to one w pewnym momencie przyswajają taki komunikat, że one się urodziły z jakimś talentem, zestawem cech…

Gotowych, że nie mają sprawczości? 

I że z tym za wiele już nie zrobią. Tak, takich gotowych jakby. Tak, nie czują tej sprawczości w sobie. A chłopcy, przez to że się ich motywuje i chwali za te starania, za te ich wysiłki, wyrastają trochę w takim przekonaniu, że jak się trochę postarają, to mogą wiele osiągnąć i że to, co się dzieje w ich życiu, zależy od nich.

Od nich. To ciekawe.

To jest fundamentalna różnica, gdy pomyślimy o perspektywie całego życia. Bo albo idziemy z takim komunikatem, że wszystko zależy ode mnie, tak jak to częściej mają chłopcy, albo nie mam za bardzo na nic wpływu. Nie mam zdolności matematycznych i koniec, i ja nic z tym nie zrobię. I jeśli chodzi o matematykę, to sama długo byłam ofiarą takiego podejścia, bo od zawsze mi się wydawało, że ja z tą matematyką jakoś sobie nie radzę. Dopiero teraz, czytając te badania i dowiadując się, że z tą matematyką to jest bardziej takie tylko przekonanie dziewczynek o swoich gorszych od chłopców możliwościach, a nie rzeczywiste wyniki…

Naprawdę?

Tak.

Niesamowite. Czyli to nie jest tak, że jesteśmy faktycznie tak ustosunkowani biologiczne, że jesteśmy bardziej utalentowane, uzdolnione, w kierunku humanistycznym a chłopcy nie?

 Nie, były robione takie mega wielkie badania; tak zwane meta analizy, czyli to jest takie analizowanej bardzo wielu badań z danego tematu; gdzie sprawdzano właśnie te zdolności matematyczne i udowodniono, że nie ma żadnych takich przewag chłopców. To jest wszystko statystyka. Część chłopców będzie lepsza, część dziewczynek będzie lepsza, ale jakby średnio nie ma żadnych różnic między nimi, a różnica się zasadza tylko w podejściu, w takim wewnętrznym przekonaniu dziewczynek, które właśnie uważają, że one są mniej zdolne i to ich przekonanie to już jest akurat nasza zasługa, dorosłych, którzy w jakiś sposób im to indukujemy. 

Czy to nie jakoś u Ciebie na blogu przeczytałam o tym, że było gdzieś jakieś badanie, które potwierdza to, że gdy się bawimy z małymi chłopcami jako rodzice czy opiekunowie, to dużo częściej wprowadzamy matematykę, już na poziomie niemowlęcym czy wczesnodziecięcym, gdzie zaczynamy liczyć, gdzie pokazujemy cyferki. Dużo częściej z chłopcami niż dziewczynkami. To dla mnie po prostu jest niesamowite. To musi się jakoś tam ukształtować i inaczej skończyć dla chłopców i dziewczynek.

– Tak, i to też odbywa się na takim nieświadomym poziomie. To z badań wynika, że rodzice chłopców trzykrotnie częściej niż rodzice dziewczynek rozmawiają z nimi o liczbach, o liczeniu. Każdy medal ma jednak dwie strony, bo jeżeli pomyślimy sobie o chłopcach, to z kolei jest tak, że ponieważ uważamy, że dziewczynki są bardziej niż chłopcy uzdolnione językowo, bardziej ogarnięte emocjonalnie, to z kolei badania pokazują, że rodzice dziewczynek o wiele więcej niż rodzice chłopców mówią do niemowlaków, ponieważ uważają, że dziewczynki są bardziej uzdolnione językowo i szybciej zaczynają mówić. Bo trochę tak jest, prawda? Że jak te dzieciaki rosną, to jednak statystycznie rzecz biorąc szybciej dziewczynki zaczynają mówić niż chłopcy. Mając tę wiedzę i to przekonanie w sobie, rodzice mówią mniej do chłopców. 

Niebywałe.

I jest pytanie potem, czy to nie jest tak, że chłopcy zaczynają mówić później, bo rodzice po prostu mniej do nich gadają. A wiadomo, że mowa rozwija się poprzez słuchanie, tak? Nie ma rozwoju mowy bez słuchania tej mowy, żeby się jej nauczyć. To jest niesamowite, że to z każdej strony działa i to wcale nie jest tak, że to tylko dziewczynki są poszkodowane przez stereotypy; co mi się właśnie zarzuca, że jeżeli ja mówię tylko o dziewczynkach, to uważam, że chłopcy nie mają pod górę. Ja uważam, że nie, że to jest nieprawda i im więcej o tym czytam, tym bardziej się przekonuję, że chłopcy również mają bardzo dużo takich trudności, które wynikają głównie chyba z tego takiego emocjonalnego rozwoju i podejścia do okazywania emocji.

No właśnie.

Bo tutaj jest takie mocne rozróżnienie, jeśli chodzi o te główne trudne emocje, że u chłopców akceptujemy złość, natomiast nie akceptujemy za bardzo lęku, słabości.

Niemęskich emocji.

Tak, dokładnie. Natomiast emocją, jaką akceptujemy z kolei u dziewczynek, jest lęk. Takie dziewczynki są dla nas zawsze delikatne i to dla nas jest bardzo normalne, że one się czegoś boją i że się boją nawet małego pajączka. To w ogóle nas nie dziwi.

I że się trzeba nią zaopiekować.

Tak, dokładnie. Natomiast dziewczynka, która się złości? No to, to jest w ogóle, Jezu, straszne, nie? 

Złość piękności szkodzi. Ile razy to słyszałyśmy?

Tak, tak. I to wszystko działa w ten sposób, że w pewnym momencie dziewczynki i chłopcy, a później kobiety i mężczyźni, zaczynają być w ogóle na jakichś dwóch biegunach. Bo kobieta może się bać, ale nie może się złościć, a facet może się złościć, może być agresywny, ale nie może się bać, nie może pokazać że on w ogóle ma jakieś wątpliwości, że jest słaby, że czegoś nie wie, nie potrafi, że z czymś sobie nie radzi. No i to jest chore, bo wpychamy się od razu w dwa przeciwległe kąty czy jakieś takie pozycje na ringu, a to jest bez sensu. Bo każdy z nas jest człowiekiem i odczuwamy wszystkie emocje i nie możemy sobie odmawiać prawa do odczuwania złości, bo jak to robimy, to w jakimś sensie się troszeczkę ograniczamy i chowamy te emocje gdzieś w sobie. A one nie znikają przecież, one tam są cały czas.

Nie znikają, dokładnie. Muszą wybrzmieć. Ja cały czas się zastanawiam, jak Ty opowiadasz właśnie o tym, jak silne powinny być dziewczynki, jak bardzo nie powinny być stygmatyzowane; chłopcy tak samo, jak teraz słyszymy. Gdyby teraz wszyscy się do tego zastosowali, albo jeśli Tobie czy mi uda się nasze córki wychować inaczej… Tak jak też powiedziałaś — raczej nie myślisz o tym, żeby całe otoczenie nagle się zmieniło, bo to są mrzonki i niestety tak nie będzie. Wychowamy teraz dziewczynki, które będą inne, będą w inny sposób przeżywać emocje, nie będą się bać ich przeżywać, będą odważne. I czy to nie będzie troszkę tak, że one nie będą przystawały do tych standardów, które zostały nakreślone? Będą odmieńcami. A każda z nas chce dla swoich dzieci tego, co najlepsze, żeby sobie umiały poradzić. Nie chcemy, żeby jakoś odstawały. Chcemy, żeby znalazły mężów. A który chłopak będzie chciał taką dziewczynę, która się złości i tak dalej?! Znaczy teraz specjalnie trochę przejaskrawiam, ale być może faktycznie będzie naszym dziewczynom trudno… Czy to nie jest narzucenie dodatkowego brzemienia, że ona ma prawo być inna niż pozostali? Czy nie łatwiej jest nam jednak wtopić się trochę w ten tłum, nawet jeśli się z nim nie do końca zgadzamy.

No, myślę, że masz dużo racji w tym. Z reakcją otoczenia, które jednak — myśląc tymi starymi schematami — będzie wiedziało swoje, będzie wiedziało lepiej, co nasze córki powinny robić czy co powinny wiedzieć, myśleć i czuć. Wydaje mi się, że żeby to jakoś dobrze zadziałało, to w parze z takim wychowaniem w tej równości, w tej wolności, idzie zaszczepienie tym dziewczynom takiego przekonania, że one mogą takie być. I wyposażenie je w jakieś takie umiejętności, które pozwolą im się oddzielić od tego, co otoczenie myśli na ich temat i nieprzyjmowanie tego do swojego obrazu własnego ja. To jest bardzo trudne. Ale jeśli one będą to rozumiały, to OK. Wydaje mi się, że właśnie rozmawianie z dziewczynami o tych stereotypach i tak samo z chłopcami to jest bardzo wartościowa rzecz, czyli pokazywanie im tych mechanizmów. Bo wydaje mi się, że już sama świadomość istnienia tych mechanizmów daje nas krok do przodu. Czyli powiedzmy później taka dziewczynka, która w taki sposób zostanie wychowana i dobudujemy w niej to, o czym powiedziałam przed chwilą, to powiedzmy, że mogłaby sobie pomyśleć: „Okej, ktoś mnie tak ocenia, ktoś tak myśli i uważa, że robię źle…”

Więc taka jestem.

Albo że powinnam inaczej. A ja bym chciała, żeby ona pomyślała sobie: „Okej, on tak uważa, ale mi to nic nie robi”. 

Ja wiem swoje.

Bo ja po prostu wiem, że ja mogę. Ja wiem swoje.

Czy to nie jest arogancja?

Nie. Absolutnie to nie jest żadna arogancja według mnie. To jest po prostu zdrowe, zdrowa relacja z samą sobą, gdzie mówisz sobie: „Okej, ktoś mówi tak, ale ja mówię zupełnie inaczej”. I on może tak mówić, ale mnie to nie rusza, mnie to po prostu nie rusza, bo ja mam zbudowaną taką twierdzę w sobie, która jest mocna, silna i na nią nie wpływa to, że ktoś mi powie, że powinnam założyć teraz sukienkę, bo wyglądam niekobieco. 

Be a lady, they said. Your skirt is too short. Your shirt is too low. Don’t show so much skin. Cover up. Leave something to the imagination. Don’t be a temptress. Men can’t control themselves. Men have needs. Look sexy. Look hot. Don’t be so provocative. You’re asking for it. Wear black. Wear heels. You’re too dressed up. You’re too dressed down. You look like you’ve let yourself go. Be a lady, they said.”

Tak, tak… No właśnie, à propos sukienki. Dzisiaj moja córka właśnie sobie założyła sukienkę, ale nie raz tak jest, że założy i wygląda naprawdę śliczne i ja mam wielką ochotę zwrócić na to uwagę i czasami to robię. Nie wiem, gdzie tu jest ta granica, szczerze mówiąc i często się na tym łapię, że może nie powinnam, a może powinnam… To jest trudne.

– Myślę o tym też tak, że jeśli mówimy o tym aspekcie wyglądu, to tutaj bardzo dużo możemy zrobić my, jako mamy. Dlatego, że my jesteśmy takimi wzorami kobiety dla naszych córek, przez jakiś dłuższy czas zanim one też nabędą jakiejś świadomości i zobaczą, że są inne kobiety, które mogą mieć inaczej, mogą robić coś inaczej. Ale my jesteśmy bardzo długo tym wzorem, no i teraz bardzo ważne jest to, jak my o sobie mówimy. Jak my traktujemy siebie, swoje ciało. Czy my stoimy przed lustrem przy córce i mówimy: „O Jezu, jak ja przytyłam, muszę zrzucić ten brzuch”. I to jest też coś dużego, co możemy na takim świadomym poziomie robić, czyli nie komentować jakoś swojego wyglądu w taki niemiły czy krytykujący sposób, bo wtedy zwracamy też tej córce uwagę na to, że to jest ważne, albo że to decyduje o tej naszej wartości.

Albo o naszym nastroju, prawda? Czy nam się dzisiaj włosy ułożyły, czy nie.

– Tak, dokładnie. Ja nawet pisałam takim artykuł o tym też na blogu, gdzie pisałam o wyglądzie i zebrałam garść porad, w jaki sposób mamy mogą o swoim ciele mówić dziewczynkom, żeby nie budować w nich kompleksów. Jedną z takich głównych rzeczy, która była dla mnie odkrywcza było to, żeby mówić o swoim ciele w kontekście bardziej „użytkowym”. Czyli mówić o tym, co to ciało nam daje. Ja mówię moim córkom, że dzięki temu, że chodzę na basen i trenuję pływanie, mam tyle siły, mam tak silne nogi, że przepłynęłam tyle i tyle, albo wyprzedziłem trzech facetów, bo tak zresztą jest. Żeby nie mówić o ciele w aspekcie wyglądu i takiego pustego aspektu, tylko tego, co to ciało nam daje. Że na przykład jeżeli idę ćwiczyć, to robię to nie po to, żeby schudnąć i wyglądać tak czy tak, tylko robię to, bo na przykład wiem, że wtedy moje mięśnie ćwiczą i wtedy jestem bardziej wytrzymała. I na przykład mogę więcej przebiec, jak będę to robić regularnie. 

Ale tak się zastanawiam, jak to wygląda w przypadku golenia nóg. Moje dziecko widziało oczywiście kiedyś, że golę te nogi i ja z jednej strony chciałabym, żeby ona miała absolutną wolność co do tego, żeby sama zdecydowała, czy chce te nogi golić, czy nie. I ja wiem, że ja chcę, chociaż też nie wiem, na ile to jest presja wychowania, otoczenia, i tak dalej, a na ile mój świadomy wybór. Myślę, że się tego do końca nie da… Nie jestem w stanie nawet sama przed sobą się tego dowiedzieć. Natomiast ona będzie patrzyła na mnie i zapyta, dlaczego ja golę te nogi. Przecież nie mogę jej teraz okłamywać czy wymyślać jakichś dziwnych teorii, dlaczego ja golę nogi. Golę nogi, ponieważ uważam, że tak jest ładniej. To nie służy zdrowiu. Ja decyduję, że ja te nogi golę i prawdopodobieństwo tego, że ona w przyszłości te nogi też będzie sobie golić czy depilować jest dosyć duże. I to jest może taki błahy przykład, natomiast faktycznie nie da się ukryć, że my — tak jak też powiedziałaś na początku — zostałyśmy jakoś wychowane, w jakichś też normach społecznych i o czymś tam decydujemy, również o naszym wyglądzie, i nie da się tego wyeliminować. Tylko pytanie, czy trzeba? Albo gdzie jest granica i jak balansować te wiadomości, że owszem, dla mnie wygląd jest ważny. Ja się maluję i moje dziecko to widzi. Farbuję włosy. Jak teraz jej przekazać, że to jest dla mnie ważne, ale może nie najważniejsze? 

*rytmiczna muzyka*

Be a lady, they said. Wear makeup. Highlight your cheekbones. Line your lids. Fill in your brows. Lengthen your lashes. Color your lips. Powder. Blush. Bronze. Highlight. Your hair is too short. Dye your hair. Not blue. That looks unnatural. Look young. Old is ugly. Men don’t like ugly. Be a lady, they said.”

Nie wiem. Wydaje mi się, że to jest bardzo trudne, żeby to jakoś zbalansować i zachować w tym jednak równowagę. Ja właśnie też miałam kiedyś takie przemyślenia à propos malowania się, bo córka zadała mi pytanie… Zresztą na Instagramie robiłam później taki fajny post, gdzie wrzucam różne cytaty z moich córek. I to był właśnie jeden z nich. Uważam, że się właśnie świetnie nadawał, bo córka zapytała mnie: „Mamo, a po co Ty się rzęsujesz, jak Ty nigdzie nie wychodzisz?”. I miałam taką zagwozdkę i tak się zastanawiałam nad tym, czy ja właśnie dobrze robię, że ja się przy nich maluję. Bo jednak jest to jakiś sposób na upiększanie się i, szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć na to pytanie.

I robisz to dla kogoś, bo wychodzisz, czy dla siebie? Po co dla siebie? 

– Tak, no właśnie. Czy robię to dla kogoś, czy dla siebie? Ciężko jest sobie na to pytanie tak szczerze odpowiedzieć, bo jednak pewnie jest trochę tak, że robimy to dla innych, tak? No bo jeżeli wychodzimy, to inni na nas patrzą i my chcemy po prostu ładnie wyglądać w ich oczach. 

Czyli w sumie też dla siebie, bo my się wtedy lepiej czujemy?

To jest trochę dla innych, ale też trochę dla siebie, bo się lepiej czujemy i wtedy nasze ego jest wtedy dokarmione, że mamy zadbane włosy i tak dalej. Wydaje mi się, że w tym wszystkim powinna być zachowana taka naturalność, czyli że też jednak nie powinniśmy się aż tak samokontrolować i patrzeć na każdy krok, bo byśmy ześwirowały chyba, jakbyśmy miały tak robić. Tylko po prostu być naturalnym, czyli nawet jak takie pytanie dostaniesz, to odpowiedzieć: „Zadałaś mi to pytanie i zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo z jednej strony golę te nogi, bo uważam, że takie gładkie są miłe dla mnie w dotyku i tak lubię, ale może czasami mogłabym tego nie robić i być naturalną”.

Tak, że może nie muszę.

Tak i pozwalać sobie na taki dialog, gdy ona Cię pyta i w ten sposób jakoś Cię motywuje do zastanowienia się i Ty nie musisz mieć gotowej odpowiedzi. 

Tak, nie musisz być wszechwiedząca też.

„Nie wiem”. Tak, dokładnie. „Nie wiem. Zadałaś mi to pytanie, pogadajmy o tym”. To jest fajne też, uważam. 

Uff, to jest wielki kamień z serca. Właśnie, dokładnie. A wiesz co, mam jeszcze jeden przykład, gdzie chciałabym się Ciebie zapytać jako ekspertki już w tej dziedzinie, bądź co bądź. Jak byś zareagowała na taką sytuację, którą znam z autopsji. Mam w rodzinie dziewczynkę, która ma lat chyba 11, czyli jest dosyć młoda, ale namiętnie się maluje, również włosy, cienie. I jak to się zaczęło, skąd pozwolenie rodziców i tak dalej, czy powinni pozwalać, czy nie, to jest już inna kwestia. Natomiast robi to faktycznie dobrze. Wydaje mi się, że może ma do tego dryg. Można na to po prostu popatrzeć też jako rodzaj… sztuki, prawda? Może faktycznie dziewczyna ma do tego dryg. Tylko jak teraz rozróżnić te dwie rzeczy? Bo próbuję sobie wyobrazić teraz moje dziecko, które przychodzi do mnie w wieku lat 10 i użyła moich cieni do oczu i faktycznie widzę, że może w tym kierunku robi coś, co ją rajcuje. Powinnam jej kupić teraz na przykład paletę cieni, żeby sobie dalej malowała te oczy, czy może powinna stosować to na manekinach? I jaki komentarz powinien być w tle, żeby z jednej strony jej nie hamować, bo też o tym rozmawiałyśmy, że powinna być ta wolność, ale z drugiej strony może to nie powinno iść w złym kierunku.

Zdecydowanie myślę, że ta wolność w jakimś sensie powinna mieć jakieś ramy. Bo to też nie o to nam chodzi, żeby zupełnie popłynąć i pozwalać dzieciom na zupełnie wszystko, bo jednak my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za nie i do jakiegoś tam stopnia kreujemy te ramy, w których one się mogą poruszać. I są pewne granice, których dzieci nie powinny przekraczać. W pewnym wieku. Tutaj bym pewnie zaczęła od zastanowienia się, porozmawiania z nią, dlaczego ona to robi. No bo jednak 11-letnia dziewczynka to dla mnie jest trochę młoda. Myślę, że gdybym była rodzicem tej dziewczynki, to na pewno bym chciała wiedzieć, dlaczego ona to robi i pewnie bym chyba aż takiego przyzwolenia nie dała na to w tym wieku.

A zakładając taki, powiedzmy, mega optymistyczny wariant, że nie, że wszystko jest tutaj okej z tej strony, tylko po prostu jak jedna dziewczyna nagle odkryła w sobie dryg do fryzjerstwa czy odnawiania butów, tak ona widzi, że po prostu ma świetny dryg do nakładania cieni w jakiś fantazyjny sposób na oku, żeby to wyglądało wspaniale i profesjonalnie niemal. Jak wspierać ten jej dryg czy ten jej talent, bez jakiegoś pchania ją w takim kierunku, że ona się teraz będzie musiała upiększać?

Tak jak powiedziałaś… Możemy powiedzieć o tym, że jest to jakiś rodzaj sztuki. Takiego jakiegoś wprawnego oka, że wiesz, co i jak nałożyć, żeby uzyskać jakiś efekt wizualny, więc może wtedy można by było ją zainteresować innymi formami sztuki, związanej z zastosowaniem kolorów czy wykorzystaniem tych jej umiejętności. Bo może mogłaby właśnie się zająć rysunkiem albo jakimś innym rodzajem…

Ekspresji. 

Działalności. Tak, ekspresji, która by ten jej talent jakoś „skonsumowała” i też dała jej satysfakcję. 

A to ciekawe. W każdej ważnej kwestii trudno jest jednoznacznie dać odpowiedź, bo to jest tak indywidualne i tak wiele czynników ma wpływ na daną sytuację, że faktycznie, jest tutaj duże pole do manewru, ale też do błędu… Powiedz mi, czego Tobie życzyć. Tobie prywatnie, jako mamie, Twoim dziewczynkom, i czego życzyć Ci zawodowo? Czego Ty byś sobie, dla siebie i swoich córek, życzyła?

Swoim córkom chciała bym życzyć świadomej mamy. Czyli takiej, która świadomie będzie je w rozwoju wspierać, świadomie i mądrze. A sobie bym życzyła tego, żeby być fajnym wzorem dla nich, bo jednak to, co ja widzę mocno w tej mojej drodze to to, że jednak bycie mamą to jest naprawdę bardzo duża praca też nad sobą i mi się wydaje, że gdybym ja nie była tą mamą, nie miałabym dzieci, to bardzo wielu rzeczy bym o sobie się nie dowiedziała. I często są to rzeczy z kategorii niefajnych. Czyli na przykład coś mi się załącza w reakcji na ich zachowanie, co jakoś mi daje do myślenia, i potem łączę to jakoś ze swoim wychowaniem czy ze swoim jakimś wewnętrznym światem, który bardzo się teraz rozwija dzięki temu, że je mam. Ja się bardzo rozwijam też jako kobieta przez to, że jestem mamą i chciałabym dalej tą drogą iść, żeby układać sobie różne rzeczy w głowie i iść w zgodzie ze sobą przez ten świat macierzyństwa. Natomiast jeśli chodzi już o tę moją drogę blogowania, to życzyłbym sobie po prostu, żeby mieć coraz więcej czytelników i czytelniczek i osób, które będą inspirować się tymi moimi treściami, bo uważam, że są wartościowe i też myślę, że mogą się przydać wielu rodzicom, którzy może nie mają czasu, żeby czytać jakieś artykuły i wyszukiwać tę wiedzę, a tutaj w tych moich treściach staram się podawać jakąś wiedzę, która wynika właśnie z badań, która diagnozuje w jakiś sposób to, jak jest. Ale też staram się podawać różne porady czy wskazówki, jak można sobie z tym wychowaniem lepiej radzić. 

No to w takim razie życzę Ci tego ja wraz z moją córką i wszyscy tutaj. Mam nadzieję też, że wszyscy nasi słuchacze również. I jeszcze raz powiem, że to jest blog jakwychowywacdziewczynki.pl. Link wrzucę w opisie odcinka i chciałabym Ci, Magdo, bardzo podziękować za to, co robisz i za Twoją świadomość oraz za tę rozmowę. 

Ja również bardzo dziękuję za zaproszenie i zapraszam wszystkich do zapoznawania się z treściami na moim blogu. Będzie mi bardzo miło.

Dziękuję bardzo!

*rytmiczna muzyka*

Be a lady,” they said. Save yourself. Be pure. Don’t be a whore. Don’t sleep around. Men don’t like sluts. Don’t be a prude. Don’t be so uptight. Smile more. Pleasure men. Be experienced. Be sexual. Be innocent. Be dirty. Be the cool girl. Don’t be like the other girls. Be a lady, they said. Don’t talk too loud. Don’t talk too much. Don’t be intimidating. Why are you so miserable? Don’t be a bitch. Don’t be so bossy. Don’t cry. Don’t yell. Don’t swear. Endure the pain. Don’t complain. Fold these clothes, cook this dinner, keep him happy. That’s a women’s job. You’ll make a good wife someday. Take his last name. You hyphenated your name? Crazy feminist. Give him children. You don’t want children? You will someday. You’ll change your mind. Be a lady, they said.”

Zostaw komentarz